Niespodziewane urodziny Gołoty

Wcześniej Mariola dała mężowi tylko urodzinowy prezent, wspaniały sygnet wysadzany diamentami. Na bankiet nie było czasu, bo bokser przygotowywał się do walki z Mikiem Mollo. - Powiedziałam więc Andrzejowi, że jedziemy na urodziny do jednego z chicagowskich sędziów. Niczego nie podejrzewał, włożył elegancką marynarkę i grzecznie pojechał ze mną - opowiada Mariola Gołota (38 l.).

Gdy Gołota (40 l.) wszedł do sali bankietowej, zapaliły się wszystkie światła, a siedemdziesięciu gości krzyknęło: Niespodzianka! Andrzej był zdezorientowany, zaskoczony i oślepiony fleszami aparatów fotograficznych. - Na początku trochę się złościł, bo nie lubi takich niespodzianek, ale szybko odzyskał dobry nastrój. Bawił się doskonale i przyznał, że były to jego najlepsze urodziny. Tak mu się to świętowanie spodobało, że zapytał, czy jeśli będzie miał walkę w Polsce, też mu zrobię takie przyjęcie - mówi "Super Expressowi" pani Mariola.

Goście zjedli wystawny obiad, śpiewali jubilatowi "Sto lat" i "Happy birthday". Był też włoski szlagier "O sole mio" i wiele innych piosenek, wykonanych przez tenora Jarosława Spychalskiego. Oczywiście nie mogło zabraknąć tortu ze świeczkami i tańców.

Gwoździem programu było pojawienie się komika Puggy Jane - Grubej Janki, kobietki po pięćdziesiątce, niskiej i korpulentnej. Janka zaatakowała Gołotę torebką, krzycząc, że to ona była jego pierwszą miłością i ma z nią dzieci. Andrzej na początku wkurzył się na agresywną Jankę, ale potem zabawnie odpowiadał na jej zaczepki. Zabawa trwała do późnej nocy.

"Super Express" dowiedział się, że wśród prezentów, jakie dostał Gołota, były m.in.: koperty z pieniędzmi, butelki z alkoholem, statuetka boksera oraz breloczek wysadzany szmaragdami do kluczy do lexusa, którym jeździ pretendent do mistrzostwa świata w boksie.