Lublin: Dorwałem pedofila, a prokurator go wypuścił

2011-04-06 10:33

Rozpoznał zboczeńca nagabującego dzieci. Ścigał go przez dwa kilometry. W końcu złapał i zatrzymał do przyjazdu policji. Ale jego wysiłek poszedł na marne. Pedofil wciąż cieszy się wolnością. Nie dostał nawet zakazu pracy z dziećmi...

W miniony weekend w Lublinie królował jeden temat. W mieście grasuje zboczeniec. Nagabuje małe dzieci i obnaża się przed nimi bezwstydnie. - Zaczepiał też moje dzieci, przybiegły z krzykiem do domu - opowiadała klientom fryzjerka, u której strzygł się Mateusz Parda (19 l.), uczeń z Lublina. Słowa kobiety nie dawały spokoju chłopakowi jeszcze długo po tym, jak wyszedł z zakładu. Dlatego kiedy zobaczył mężczyznę odpowiadającego opisowi fryzjerki, postanowił pójść za nim. - Zobaczyłem, że facet podchodzi do dwóch dziewczynek, "Co pan robi?" - krzyknąłem.

Przeczytaj koniecznie: USA: Ksiądz pedofil leczył dzieci seksem

Zboczeniec zaczął uciekać. Mateusz ruszył za nim. Pedofil był szybki, ale chłopak postanowił go dopaść za wszelką cenę. Udało mu się to, gdy obaj przebiegli dwa kilometry. Mateusz przytrzymał go, dopóki nie przyjechała wezwana przez przechodniów policja.

Okazało się, że schwytany to Ireneusz P. (38 l.), trener drużyny lekkoatletycznej. W jego telefonie śledczy znaleźli zdjęcia nagich dzieci. Podobne fotki zabezpieczyli też u niego w domu.

Mimo to zrezygnowali z tymczasowego aresztowania Ireneusza P. Nie uważają też, że słuszne byłoby zakazanie mu wykonywania pracy. - Nie ma na razie dowodów świadczących, że wykorzystał jakieś dziecko - stwierdzili. - Nie można się dopatrzyć tego, że jego skłonności byłyby zagrożeniem dla młodzieży, z którą pracuje - powiedziała Dorota Kawa, prokurator rejonowy w Lublinie. Śledztwo jednak wciąż trwa.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki