- Nie zapomnę tego do końca życia. Wciąż słyszę potworny krzyk córki - mówi z płaczem pani Maria. Była dokładnie godz. 9.14, kiedy zadzwoniła do niej Bożena L. - Wracała z mężem od dentysty. Była taka dobra. Pamiętała, że popalam, choć cała rodzina chciała, bym rzuciła ten paskudny nałóg. Powiedziała do mnie: "Mamusiu, kupiłam ci program telewizyjny i papierosy, cztery paczki"... - opisuje pani Maria.
Po tych słowach w słuchawce rozległ się krzyk Bożeny L. Jej mama od razu pomyślała, że córka z zięciem mieli wypadek. - Wybiegłam na drogę, już zrobił się korek. Wyczułam nieszczęście - wspomina kobieta. Faktycznie fiat seicento, którym jechało małżeństwo L., z niewiadomych przyczyn zmienił pas i wbił się pod jadącą z naprzeciwka ciężarówkę. Bożena i Marek (+48 l.) L. nie mieli żadnych szans na przeżycie.
- To jakieś fatum. Kilka dni wcześniej, niemal w tym samym miejscu, także doszło do wypadku - mówi poruszony Stanisław Golonka, wójt gminy Łososina Dolna.
Bożena i Marek L. mieszkali w Łososinie od roku, ale doskonale znali te tereny, a drogą, na której zginęli, jeździli codziennie. Marek L. pracował wcześniej w kopalni w Libiążu. Kiedy przeszedł na emeryturę, wrócił wraz z małżonką w jej rodzinne strony. Tu wybudowali dom i mieli doczekać spokojnie starości.
Zobacz: Tragiczny wypadek pod Płońskiem! NIE ŻYJĄ 3 osoby, czwarta w stanie ciężkim