"Filmowcy mnie wykorzystali!" mówi Przemek z "Chce się żyć"

2013-10-25 18:57

Jego ciało jest więzieniem. Nie może chodzić, niezdarnie porusza tylko prawą ręką. Z matką rozmawia powieką. Kierując wzrok na obrazki, buduje wyrazy, potem zdania. Do opowiedzenia tego, co czuje, w języku Blissa ma 4500 symboli. Swoją przygodę z filmem opisał, używając dwóch: "wykorzystanie" i "kamera". Oto Przemek Chrzanowski (33 l.), prawdziwy bohater filmu "Chce się żyć". Jego życie posłużyło reżyserowi do nakręcenia filmu, który na całym świecie zdobył wiele nagród. A Przemek w bidulu został sam. Ze swoim kalectwem i skrajnym ubóstwem.

Historia Przemka Chrzanowskiego (33 l.) zaczęła się w "Super Expressie". W 2001 roku dziennikarka Vanessa Nachabe odwiedziła go w Domu Pomocy w warszawskim Międzylesiu. Siedział na wózku, bezwładny, w pokoju z innymi dziećmi, których ciała w nienaturalny sposób powykrzywiała bezlitosna choroba. Jego jedynym kontaktem ze światem było oko, którym wskazywał znaki na książce z symbolami Blissa. W ten sposób mówił... Ta historia zainspirowała Macieja Pieprzycę do nakręcenia "Chce się żyć".

Film zdobył wiele nagród na festiwalach filmowych, od czasu premiery do kin poszło na niego grubo ponad 100 tysięcy widzów. Przemek liczył, że jego nieszczęsny los wreszcie się odmieni. Ale filmowcy o nim zapomnieli...

Filmowcy mnie wykorzystali

W życiu Przemka niewiele się zmieniło. Wegetuje wciąż w tym samym bidulu, zmuszony patrzeć w ten sam punkt na ścianie. Odżywa, gdy ktoś go odwiedza. Zwykle to zatroskana matka. No i ci filmowcy, którzy przynieśli mu wiele nadziei i obietnic...

- Nie chce mi się żyć. Jestem coraz bardziej samotny (znak "sam"). Czuję się wykorzystany przez ekipę filmowców (znaki "wykorzystanie" i "kamera"). Potraktowany jak szmaciana lalka (znak "lalka" i "szmata") - opowiada nam Przemek.

Sprawdź też: Opiekunowie niepełnosprawnych odzyskają pieniądze?

O sukcesie filmu dowiedział się z radia. Gdy jest samotny, uderza w nie sprawną dłonią tak długo, aż uda mu się je włączyć.

- Przemek leży na materacu w bidulu i już nikomu nie jest potrzebny - mówi jego rozżalona matka Zofia Matera (60 l.). - Od reżysera dostał na waciki. A ten film jest komercyjny, nastawiony na robienie kasy.

Nie ma komputera ani superwózka

Przemkowi film "Chce się żyć" bardzo się podobał, chociaż nikt z ekipy filmowej nie wpadł na to, by go zaprosić na premierę. Dopiero po interwencji matki znalazły się zaproszenia. - Reżyser obiecywał mi, że o mnie nie zapomni, ale od tamtego czasu już się nie odzywa - mówi Przemek, zanosząc się co chwila od kaszlu. - Przemek dusi się z powodu astmy alergicznej, bo nie stać go na leki - mówi ze smutkiem Zofia Matera, mama chłopca, i dodaje, że filmowcy obiecali Przemkowi pomoc finansową. Oczywiście niczego nie dostał.

Zobacz: Wiązała niepełnosprawne dzieci?

Reżyser jest zdziwiony pretensjami o zaproszenia. - Pani Zofia zadzwoniła do mnie, że nie ma zaproszenia i oddałem jej moje własne - mówi reżyser filmu Maciej Pieprzyca.

Reżyser przyznaje, że zawarł umowę z panią Zofią za udział Przemka i wykorzystanie elementów z jego życia. Pieniądze miały być na komputer, taki jak w filmie, do komunikowania się ze światem.

Ale komputera wciąż nie ma. - Jestem sam. Moja historia nie jest taka cudowna, jak ta na filmie. Szkoda - mówi rozżalony.

- Po zakończeniu zdjęć nie byłem u Przemka - przyznaje skruszony Pieprzyca. - Ale interesowałem się jego losem. Nie wykorzystałem go - mówi.

"Chce się żyć"

"Chce się żyć" to opowieść oparta na historii chorego na porażenie mózgowe Przemka, który we wczesnym dzieciństwie, zdiagnozowany przez lekarzy został uznany za "roślinę", osobę, z którą nigdy nie będzie kontaktu. A okazało się, że chłopak wszystko rozumie. Wzruszona opisaną w "Super Expressie" historią, reżyserka Ewa Pięta (†42 l.) opowiedziała jego historię w dokumentalnym filmie "Jak motyl". Gdy dokumentalistka zmarła na raka Maciej Pieprzyca postanowił nakręcić film "Chce się żyć".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki