To już kolejna odsłona historii pary kochanków. Poznali się kilkanaście lat temu i wbrew złym językom nie odstępowali na krok. Owocem ich miłości jest 11-letnia dziś córka. Z czasem jednak uczucia księdza Tadeusza osłabły, zaczął się rozglądać za młodszymi parafiankami, a rok temu przepadł jak kamień w wodę.
Przeczytaj koniecznie: Białystok: Pijany ksiądz harcerz pobił policjantów
- To kuria porwała mi Tadka - żaliła się wtedy Ewa P. Kobieta była zrozpaczona. Śmiano się z niej, że kochanek uciekł, bo przytyła. - Zrobię wszystko, by wrócił. Schudnę dla niego - zapewniała. Straszyła też toruńską kurię, że jeśli nie odda jej kochanka, to ujawni, ilu biskupów ma dzieci i jak te dzieci się nazywają.
Tymczasem Andrzej Suski, biskup toruński, zarzucił księdzu Tadeuszowi i Ewie P., że podrobili dokumenty kurii, aby wyłudzić kredyt. Rozpoczęty w piątek proces znów zjednoczył kochanków. Na sali sądowej było widać, że w tym związku głową jest Ewa P. To ona podpowiadała księdzu, co ma mówić. A on nie przebierał w słowach. - Byłem więziony siłą. Przełożeni zmuszali mnie, abym przyznał się do winy. Dlatego teraz będę mówił o układach panujących w kurii, przekrętach i o upodobaniach seksualnych hierarchów Kościoła - grzmiał Tadeusz P.
Ewa P. spoglądała na niego z dumą i tkliwością. - Znowu jesteśmy razem. Jestem szczęśliwa. On mieszka u mnie - mówiła. Kolejna rozprawa odbędzie się 24 stycznia.