- Niezależnie od tego, co się tam wydarzyło, czy nie wydarzyło, metodyka niszczenia postaci jest przerażająca. Te ustalenia dla mnie, jako dla czytelnika, pozostawiają wątpliwości co do rzetelności - przekonywał Prokop na antenie TVN-u. - Ktoś mógł podrzucić takie rzeczy, gdyby chciał. Jeśli państwo chcieliby wyrobić sobie zdanie, a jeszcze nie mają własnego, to polecam opinie innych dziennikarzy - sugerował prezenter TVN. Jego słowa można częściowo odebrać jako obronę Kamila Durczoka.
Przypomnijmy, "Ciemna strona Kamila Durczoka" to główny temat najnowszego wydania "Wprost". Artykuł dotyczy rzekomych tajemniczych powiązań Kamila Durczoka w jednym z mieszkań na strzeżonym osiedlu na warszawskim Mokotowie. Właściciel apartamentu, podczas próby ściągnięcie od jednej z pracownic branży PR opłat za wynajem, miał zastać w mieszkaniu... zabarykadowanego Durczoka.
Szefa "Faktów" spisał na miejscu patrol policji. Jak donosi "wPolityce", interwencję potwierdził rzecznik Komendy Głównej Policji. W mieszkaniu znaleziono natomiast prywatne rzeczy Durczoka, m.in. list z Urzędu Skarbowego i odręczne notataki ws. swojego programu. Dokumenty były wymieszane z białym proszkiem, który został zbadany: to kokaina i amfetamina. Nie wiadomo jednak, do kogo należały narkotyki. Niejasności w "śledztwie" tygodnika Wprost jest więcej.
Zobacz też: Afera Durczoka. Kokaina i amfetamina w mieszkaniu. Policja nie wyklucza SZANTAŻU
Zobacz: WZLOTY I UPADKI Kamila Durczoka. Zobacz, za co kochają go widzowie, a co ma na sumieniu
Sprawdź: WPROST prześwietla Kamila Durczoka: Biały proszek, erotyczne gadżety i zoofilskie wideo