Oprawcy Fijo grożą 3 lata!

2018-03-19 18:35

Nie odpuścimy. Będziemy wnosić o maksymalny wymiar kary - mówi Katarzyna Topczewska, prawnik reprezentujący fundację Judyta, która uratowała od śmierci skatowanego szczeniaka Fijo, a teraz jest jego właścicielem. Ta determinacja oznacza, że oprawca pieska Bartosz D. (30 l.) może wylądować za kratami na trzy lata. Wczoraj usłyszał prokuratorskie zarzuty.

- Jestem niewinny. Udowodnię wam to. Pozdrawiam rodzinę - rzucił do dziennikarzy Bartosz D., gdy w towarzystwie konwojujących go policjantów wchodził do Prokuratury Rejonowej w Toruniu. Wyglądał, jakby za chwilę miał pęknąć z wściekłości. Czyżby temu zwyrodnialcowi, który pozuje na narodowca i patriotę, nie mieściło się w głowie, że z powodu psa zajmuje się nim prokurator?!

Przypomnijmy więc, w jakim stanie znalazła Fijo żona Bartosza D. Szczeniak miał wybite zęby, połamane nogi, żebra, miednicę, uraz rdzenia kręgowego. Weterynarze, w których ręce trafił skatowany zwierzak, nie mieli wątpliwości, że został potraktowany jak futbolówka. Tymczasem jego pan najwyraźniej uzmysłowił sobie, co mu grozi, bo zniknął. Doszło do tego, że prokuratura wystawiła za nim list gończy.

SKATOWANY Fijo wraca do zdrowia

Bartosz D. wpadł 10 dni temu. I tyle dni już spędził za kratkami. Do winy się nie przyznaje. Twierdzi, że przewrócił się na Fijo. Taką też wersję przedstawił wczoraj śledczym w prokuraturze.

- T o absolutnie nieprawdopodobne. Wskazują na to obrażenia Fijo - komentuje Katarzyna Topczewska. I zapewnia, że będzie się domagać dla Bartosza D. maksymalnego wymiaru kary, jaka grozi za takie bestialstwo.

Prokurator też nie uwierzył mieszkańcowi Chełmży. Postawił Bartoszowi D. zarzut znęcania się ze szczególnym okrucieństwem i wystąpił do sądu o jego tymczasowy areszt.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki