List przyszedł z Kancelarii Prawnej Własności Intelektualnej w Gdańsku. Informował pana Tadeusza, że naruszył on prawa autorskie, nielegalnie ściągając z Internetu filmy pornograficzne. Wzywał do zapłaty z tego tytułu 750 zł odszkodowania. Straszył dodatkowymi karami i procesem sądowym w przypadku odmowy. Rzekomi prawnicy dołączyli wypełniony druk przekazu pocztowego wymaganej sumy, a nawet łaskawie zgadzali się na rozłożenie spłaty odszkodowania na trzy raty.
- Najpierw się wystraszyłem, a później zezłościłem - mówi pan Tadeusz. - Nie korzystam z komputera, dotąd jeszcze nie nauczyłem się jego obsługi. W domu jest laptop córki, ale odkąd trzy lata temu wyjechała do pracy w Hiszpanii, stoi przykryty ręcznikiem. Nie jest nawet podłączony do sieci - tłumaczy.
Emeryt przykładnie płaci wszystkie rachunki i zawsze z powagą podchodzi do urzędowych pism. Dlatego boi się wyrzucić do kosza wezwania do zapłaty za pornosy. - Jeżeli ktoś otrzymał tego typu list i podejrzewa, że to może być próba wyłudzenia pieniędzy, powinien się zgłosić do najbliższej jednostki policji - radzi podinsp. Jerzy Długosz z policji w Siedlcach.
Zobacz: Sędziowie zostali WYRZUCENI z pracy, bo... oglądali PORNO!
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail