Miedzichowo, wielkopolskie: Skoczyłam w ogień, by ratować synka!

2010-05-10 3:00

Ma spaloną twarz, poparzone ręce i w tym przeklętym pożarze straciła cały dobytek. - Ale czy to jest ważne wobec tego, co mogło spotkać mojego synka? - pyta Gabriela Szofer (21 l.), która gdy wybuchł pożar, nie bacząc na niebezpieczeństwo, wbiegła do ogarniętego płomieniami pokoju, gdzie płakał jej Staś (2 mies.) i ocaliła malca przed okrutną śmiercią. Oto jak silna jest matczyna miłość!

Był spokojny poranek, gdy mały Staś słodko spał w swoim łóżeczku, a jego mama krzątała się po kuchni. W pewnym momencie pani Gabriela usłyszała huk dobiegający z pokoju, w którym spał malec. Rzuciła wszystko i pobiegła do syna. W pokoju wybuchł pożar, a słup ognia odgrodził ją od małego Stasia. Chłopiec był w potwornym niebezpieczeństwie. Na myślenie nie było czasu, więc młoda mama nie bacząc na ból, wskoczyła w ogień, żeby zabrać malca z łóżeczka i uciec ze śmiertelnej pułapki.

Przeczytaj koniecznie: Jaworzno, śląskie: Mój synek umarł, bo nie chcieli mi zrobić cesarki (ZDJĘCIA!)

- Nawet się nie zastanawiałam, co mam zrobić. Wiedziałam, że na decyzję nie mam nawet sekundy. Instynktownie pobiegłam po synka - mówi dziś pani Gabrysia.

Owinęła chłopca w dwa koce, ponieważ jeszcze raz, tym razem z synkiem, musiała przeskoczyć przez ogień, żeby wybiec z mieszkania. Potem kobieta, z potwornie poparzoną twarzą i ręką, sama próbowała jeszcze gasić pożar, ale na miejscu była już straż pożarna. Dzięki dzielnej mamie małemu Staszkowi nic się nie stało.

- Nie spadł mu nawet włos z główki - przez łzy cieszy się pani Gabrysia.

Teraz dom pani Gabrieli, jej męża i synka to prawdziwe pogorzelisko.


- Wszystko poszło z dymem. Nic nam nie zostało - mówi młoda mama. Spaliła się cała wyprawka Stasia, cały domowy sprzęt, ubrania, meble.

- Potrzebujemy wszystkiego - mówi Zbigniew Szofer (40 l.), mąż pani Gabrysi.

Patrz też: Lubelskie: Uratowałem syna, bo przeczułem, że umiera

- Żyjemy bardzo skromnie, mąż uczciwie pracuje. Przed tą tragedią nie było nam wcale lekko, a teraz jeszcze ten pożar - mówi mama Stasia, w jej oczach szklą się łzy, a głos grzęźnie w gardle. Na szczęście ona i jej synek uszli z życiem. - Synek jest dla nas najważniejszy - mówi młoda mama i przytula swoje dzieciątko do serca. Przez długi czas pani Gabriela nie mogła zajść w ciążę, potem życie Stasia było zagrożone i gdy już wydawało się, że wszystko co złe jest już za nimi, cały ich dobytek pochłonął ogień.

Przed rodziną Szoferów jeszcze dużo pracy, a młodą mamę czeka jeszcze najprawdopodobniej przeszczep skóry na twarzy. Każda pomoc będzie dla nich naprawdę cenna. Rodzinie Szoferów można pomóc, wpłacając pieniądze na konto Gminnego Ośrodka Pomocy Społecznej w Miedzichowie: 02 9058 0000 0000 0000 1342 0001 z dopiskiem "Pomoc dla pogorzelców".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki