Szok! Pielęgniarka wyłudziła mieszkanie od pacjenta

2016-02-12 3:00

To nieludzkie i wyjątkowo szpetne wykorzystać zaufanie ciężko chorego i w dodatku niepełnosprawnego człowieka, żeby podstępnie ograbić go z mieszkania. A taki właśnie czyn śledczy zarzucają pielęgniarce Annie Ś. (51 l.), która opiekowała się ciężko chorym Krzysztofem W. (+48 l.). Zdaniem prokuratury zmusiła go, żeby przepisał na nią swoje lokum.

Sprawa toczy się przed sądem. Ale ze względu na to, jaki zapadnie wyrok, pan Krzysztof go nie usłyszy. Zmarł krótko po pierwszej rozprawie.

- Pani Ania zrobiła mi krzywdę - zdołał jedynie wykrztusić przed sądem. Był ciężko chory, miał raka, a mówienie po przeprowadzonej tracheotomii sprawiało mu ból. Trzy dni później już nie żył.

- Bardzo to przeżył. To, że musiał przyjść do sądu, i to, że pojął, jak bardzo został wykorzystany przez osobę, której ufał - przekonuje nas osoba znająca sprawę.

Pan Krzysztof był samotny, jego rodzice zmarli dawno temu, a krewni mieszkają daleko. Nie był zdolny do samodzielnego życia. Do jego mieszkania, dwupokojowego M3 o powierzchni 40 mkw. przychodziły więc opiekunki MOPR. Jedną z nich była Anna Ś.

Jak ustalili śledczy, ta kobieta zaprowadziła swojego podopiecznego do notariusza w centrum Lublina. - Anna Ś. wprowadziła mężczyznę w błąd co do treści podpisywanych dokumentów. Mężczyzna nie wiedział, że składa podpis pod aktem notarialnym dotyczącym umowy dożywocia, czyli przepisania aktu własności w zamian za tzw. dożywotnią opiekę - mówi "SE" prok. Beata Syk-Jankowska z Prokuratury Okręgowej w Lublinie.

Anna Ś. wciąż jest właścicielką mieszkania i jako niekarana może pracować dalej z chorymi ludźmi. Na żadnej z rozpraw się nie pojawiła, nie przyznała się do winy. Grozi jej 8 lat więzienia.

Zobacz: SKANDAL! Lekarze leczyli u kobiety raka, którego nie miała. Pomylono jej badania

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają

Materiał Partnerski

Materiał sponsorowany

Materiał Partnerski

Materiał sponsorowany