- Jak każdego dnia robiłam porządki na tarasie - opowiada Alina Kaczyńska z osiedla Młociny na Bielanach. - Nagle usłyszałam dziwny dźwięk i zobaczyłam, że leci na mnie ogromna gałąź. Ledwo zdążyłam odskoczyć. Upadłam na posadzkę, leżałam i płakałam - wspomina kobieta. Jej dom sąsiaduje z parkiem Pałacu Bruhla. Zabytkową posiadłość lata temu kupił znany mecenas Sylwester Gardocki, ale budynek i jego otoczenie popadają w ruinę. - Sygnalizowaliśmy właścicielowi, że niektóre drzewa, szczególnie te przy naszym domu, są w bardzo kiepskim stanie. Niestety, do tej pory nie doczekaliśmy się przycięcia chociażby tych gałęzi, które w każdej chwili mogą spaść na nasz dom - opowiada Kaczyńska.
Mecenas Gardocki nie komentuje sprawy. Z kolei urzędnicy sprawę przerzucają jak gorącego kartofla. Dzielnica Bielany twierdzi, że pałacyk i przyległy park są zabytkowe i w tej sprawie trzeba się kontaktować z konserwatorem zabytków. - Nie wszystkie drzewa na tej działce są pomnikami przyrody. Tak więc konserwator nie ma tutaj nic do powiedzenia. Sprawą powinna zająć się dzielnica - twierdzi Magdalena Łań z biura prasowego Ratusza. Bielańscy urzędnicy mówią z kolei, że niewiele mogą zrobić, bo to własność prywatna. Sprawą zajęła się prokuratura, która wszczęła śledztwo w sprawie narażenia na utratę życia lub zdrowia.