Zdarzenia z 30 marca 2011 roku wszyscy pamiętają bardzo dokładnie. - Siedziałam w pokoju i słyszałam, jak przed warsztatem samochodowym przy ul. Jórskiego ktoś się kłóci. Okazało się, że to Dariusz D. i jakiś inny mężczyzna prowadzą spór o pieniądze i źle wykonaną naprawę auta. Oskarżony groził tamtemu drugiemu, a później padły strzały. Gdy wyjrzałam przez okno, zobaczyłam leżącego we krwi mężczyznę i przerażona wszczęłam alarm - zeznała Monika T. (42 l.), wychowawczyni z przedszkola przy ul. W. Łokietka. Przedszkolanki zaczęły nerwowo zabierać z placu zabaw malutkie dzieci, które widziały makabryczną sytuację. - Wezwałyśmy pogotowie i zabroniłyśmy komukolwiek wychodzić - wspomina opiekunka Katarzyna D.
Egzekucję widzieli też pracownicy warsztatu
- Darek był bardzo nerwowy, często kłócił się z klientami, ale nigdy nie było żadnej przemocy. Zwykle te spory dotyczyły pieniędzy. Tamtego dnia pokrzywdzony przyjechał do warsztatu i krzyczał na szefa, że wymieniając silnik, zepsuł mu jego saaba i nie zamierza opłacić reszty kosztów naprawy. Twierdził, że został oszukany. Wtedy Darek zastawił mu wyjazd i zagroził, że nie wyjedzie, dopóki on nie zobaczy pieniędzy. Zaczęła się szarpanina - mówi Marcin B. (36 l.). - Darek, nie wiedzieć skąd, wziął karabin i oddał kilka strzałów w ziemię, potem znów szarpał poszkodowanego, przewrócił go na ziemie i znowu strzelił, kilkanaście razy - wspomina pracownik. Następne, co pamięta, to Dariusza D., który wkładał Tomasza Typę do samochodu i odjeżdża z piskiem opon. Kolejna rozprawa 2 marca.
Zobacz: Durczok w SZPITALU: Lekarze odcięli go od świata NOWE FAKTY
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail