Całe Ochaby opłakują Karolka. Chłopczyk wraz z mamą Anną R. (20 l.) mieszkał ostatnio w irlandzkim mieście Killarney. Mama dziecka wróciła do domu po pracy na nocnej zmianie w jednym z tamtejszych hoteli, by przeżyć prawdziwy szok. Ujrzała mieszkanie zalane krwią. Jej ukochany syn nie dawał oznak życia, a ojciec dziecka, który najprawdopodobniej udusił małego Karolka, próbował potem popełnić samobójstwo. Oprawca zmarł po kilku dniach w szpitalu w Killarney.
W sobotnie popołudnie Karolek w małej, śnieżnobiałej trumnie wrócił do rodzinnej miejscowości Ochaby. W jego pogrzebie uczestniczyło kilkadziesiąt osób. Mszę żałobną odprawił ks. Marek, na co dzień posługujący w wawelskiej katedrze, a prywatnie brat mamy Karolka. Anna R. podtrzymywana na duchu przez najbliższych niemal przez cały czas głośno szlochała. - Jesteśmy przekonani, że Karol jest szczęśliwy. Już nic, absolutnie nic złego go nie spotka. Ale po ludzku pozostaje smutek. Przecież patrzyliśmy na jego życie jak na wielki cud. Cieszyliśmy się, jak się rozwija. Dzień po dniu dawał nam tyle radości. Wniósł w naszą rodzinę tyle ciepła, tyle dobra, dawał nam tyle radości i uśmiechu. Niech wciąż daje. Karol z nami pozostaje na zawsze - próbował znaleźć słowa pocieszenia kapłan.
Po mszy świętej kondukt żałobny przeszedł na znajdujący się tuż obok kościoła cmentarz. Ksiądz Marek osobiście niósł trumnę. Mama zamordowanego dziecka na jego trumnie położyła białe lilie. Potem przy narastającym deszczu i łzach żałobników trumienkę z ciałem chłopczyka złożono w grobie.
Zobacz: Więził partnerkę i zmuszał ją do prostytucji. Został zatrzymany przez policję