Andrzej Łapicki NIE ŻYJE. Wybitny aktor ZMARŁ we ŚNIE w swoim łóżku. MARZYŁ o takiej ŚMIERCI - ZDJĘCIA

2012-07-23 13:30

Nie takie plany miał Andrzej Łapicki. Chciał jechać na wakacje, wystąpić w nowej sztuce w Teatrze Narodowym i zagrać w filmie. Ale niestety - zmarł we śnie w sobotę nad ranem w swoim mieszkaniu na warszawskim Mokotowie. - Marzył o takiej śmierci - wyznaje Zuzanna Łapicka-Olbrychska (58 l.), córka wielkiego aktora.

Wiadomość o śmierci Andrzeja Łapickiego pogrążyła w żałobie fanów i przyjaciół aktora. O tym smutnym wydarzeniu poinformowała w sobotnie wczesne popołudnie jego druga żona Kamila Łapicka (28 l.).

- Odszedł spokojnie, we śnie - mówiła. Aktor po prostu się nie obudził.

Planował urlop

- Marzył o lekkiej śmierci - przyznaje pogrążona w żałobie córka aktora Zuzanna Łapicka-Olbrychska (58 l.). - Lekarze mówią, że to naturalna przyczyna śmierci. Piękny wiek, lekka śmierć - dodaje w rozmowie z "Super Expressem".

Nic jednak nie wskazywało, że Łapicki odejdzie z tego świata. Jeszcze we wtorek zapewniał "Super Express", że czuje się dobrze. Wprawdzie w ubiegłym tygodniu spędził kilka dni w warszawskim szpitalu MSWiA na oddziale nefrologii, to jednak nic nie zapowiadało tragedii.

- To były badania kontrolne. Czuję się dobrze - zapewniał nas aktor po wyjściu ze szpitala. - Kazali mi się zgłosić za cztery lata.

Może w głosie słychać było wówczas zmęczenie, może aktor nie tryskał humorem, to jednak o śmierci nie było mowy. Łapicki miał nawet urlopowe plany.

- Za kilka dni jedziemy z żoną na wakacje - wyznał. - Niedaleko, za Warszawę. Na razie na kilka dni - dodał w rozmowie z "Super Expressem".

A teraz Kamila została sama. Jej świat runął.

- Ona uważa, że będę żył wiecznie, co najmniej 150 lat - żartował niedawno Łapicki.

Niespełna miesiąc temu obchodzili trzecią rocznicę ślubu. I choć młoda żona nie była gotowa na śmierć męża, on czasami wspominał o tym, że jego czas powoli dobiega końca.

- Wierzę, że Kamila jest przygotowana do samodzielnego życia, jak mnie zabraknie - mawiał w rozmowie z "Super Expressem".

Kochany przez kobiety

Ale nie tylko Kamila jest pogrążona w żałobie. Ze śmiercią mistrza nie mogą pogodzić się jego koledzy po fachu.

- Był moim nauczycielem, mistrzem. Wielki człowiek, wspaniały, świetny pedagog, uczył nie tylko aktorstwa, ale też eleganckiego stosunku do świata. Uczył dżentelmeństwa, takiego rodem z przedwojnia. Był popularny, kochany zwłaszcza przez kobiety, ale do końca pozostał skromny. I do końca miał wielkie poczucie humoru - wspomina Łapickiego Emilian Kamiński (60 l.).

Słów uznania nie szczędzi też Marian Kociniak (76 l.): - Wspaniały aktor, uroczy pan. Mądry, powściągliwy. Kultura straciła wielkiego człowieka. Odszedł jeden z największych - mówi w rozmowie z "Super Expressem".

Wszyscy żałują, że nie zobaczą go już na scenie. Jan Englert (69 l.) pisał nawet dla Łapickiego scenariusz, który mieli razem realizować we wrześniu na deskach Teatru Narodowego. Łapicki miał też zagrać w filmie Marcina Kryształowicza (43 l.) u boku Bożeny Dykiel (64 l.).

Ostatnią rolą telewizyjną pana Andrzeja była rola Tadeusza Budzyńskiego w serialu "M jak miłość". Wspólne miesiące na planie wspomina Teresa Lipowska: - Jestem szczęśliwa, że ostatnia rola Andrzeja Łapickiego to była rola ze mną. Był moim serialowym amantem. Smutno mi, że już nikt tak jak on nie pocałuje mnie w rękę, nie wręczy mi kwiatów z taką klasą jak on - mówi ze smutkiem Lipowska w rozmowie z "Super Expressem". - Miałam okazję obserwować jego piękny stosunek do żony Kamili. Mieli o czym rozmawiać, oboje kochali teatr, patrząc na nich, zaczynałam rozumieć tę miłość - tłumaczy.

Mistrz sceny

Andrzej Łapicki miał w swoim dorobku ponad 100 ról teatralnych i kilkadziesiąt telewizyjnych i filmowych. Urodził się w Rydze. Jego ojciec był profesorem prawa rzymskiego na Uniwersytecie Warszawskim i Łódzkim. Podczas okupacji studiował w tajnym Polskim Instytucie Sztuki Teatralnej. Na scenie zadebiutował w 1945 roku w krakowskim teatrze im. Juliusza Słowackiego. Dwa lata później jego głos zelektryzował wszystkich rodaków. Został lektorem Polskiej Kroniki Filmowej.

Ale przede wszystkim Andrzej Łapicki był wielkim aktorem teatralnym i filmowym. Uwodził talentem, głosem i urodą amanta w przedwojennym stylu. Często nawet żartował z siebie, mówiąc "Na wieki wieków amant".

Na zawsze zapamiętamy go jako Ketlinga z "Przygód pana Michała" (1969) czy kapitana MO w "Lekarstwie na miłość" (1965), a także Starskiego z "Lalki (1968) i kochanka w "Zazdrości i medycynie" (1973).

Żegnaj, mistrzu!

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki