ŁÓDŹ: Balkon zmiażdżył naszą córeczkę

- Była piękna pogoda, więc postanowiliśmy wybrać się całą rodziną na popołudniowy spacer - opowiada Michał Jurczyński, tata dziewczynki. - Szliśmy ulicą Piotrkowską i przyglądaliśmy się przygotowaniom do organizowanego tego dnia święta miasta.

Kiedy przechodzili obok kamienicy pod numerem 76, z balkonu na drugim piętrze odpadł kawał gzymsu. - Nawet nie wiem, kiedy ten kawał muru runął na Jessikę - wspomina pan Michał. - Zobaczyłem tylko, że wózek odrzuciło do tyłu. Córeczkę zamroczyło. Tynk spadł na jej główkę. Nie pomogło nawet to, że wózek miał rozłożony daszek.

Rodzice Jessiki natychmiast zadzwonili po karetkę. Gdy po kilku minutach pogotowie pojawiło się na miejscu, lekarz zdecydował, że dziecko trzeba przetransportować do szpitala. Dziewczynka trafiła na oddział neurochirurgii Centrum Zdrowia Matki Polki. - Jej stan jest bardzo ciężki - mówili medycy.

Po badaniu tomografem komputerowym okazało się, że Jessika ma krwiaka mózgu. Natychmiast trafiła na stół operacyjny. Lekarze usunęli krwiaka, dziecko utrzymywane jest w stanie śpiączki farmakologicznej. - Modlimy się o jej zdrowie - płacze Anna Wałowska, mama dziewczynki.

Kamienica należy do prywatnego właściciela, który przebywa za granicą. W Polsce jego interesy reprezentuje pełnomocnik. Po wypadku pojawił się na miejscu zdarzenia. - Nie wiem, co się stało. 10 lat temu kamienica przeszła gruntowny remont - tłumaczył zszokowany.

Sprawę wypadku bada policja. - Trzeba sprawdzić dokumentację budynku - mówi Joanna Kącka (38 l.) z Komendy Wojewódzkiej Policji w Łodzi. - Musimy ustalić, jakie prace remontowe były przeprowadzane i czy był zachowywany właściwy stan budynku.