Katastrofa samolotu ze skoczkami w Topolewie NOWE FAKTY. Oględziny wraku zakończone [ZDJĘCIA]

2014-07-06 23:35

Pod Częstochową, w miejscowości Topolów, rozbił się samolot ze skoczkami spadochronowymi. Awionetka wystartowała z lotniska w okolicach Czętochowy. Przeżyła tylko jedna osoba. W samolocie było 12 skoczków. Z wraku udało się wyciągnąć trzy osoby. Pozostali spłonęli.

Zakończono oględziny wraku

Eksperci Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych zakończyli oględziny wraku samolotu piper navajo, który w sobotę rozbił się pod Częstochową. Nie podano jeszcze konkretnej przyczyny katastrofy awionetki. Za najbardziej prawdopodobne uznaje się przeciążenie samolotu lub awarię silników.

- Mamy podejrzenia, choć to na razie tylko hipotezy, co do sprawności tych silników. Wiele elementów świadczy o tym, że mogły działać w sposób nieprawidłowy - powiedział na konferencji prasowej Andrzej Pussak z PKBWL.

Przyczyny katastrofy w ciągu 30 dni

- W ciągu 30 dni Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych zobligowana jest, by powiadomić społeczeństwo, co już zrobiliśmy i jakie zalecenia profilaktyczne poszły w ślad za tym, co odkryliśmy - wyjaśnił na konferencji prasowej Andrzej Pussak z PKBWL. - Naprawdę nie potrafimy wróżyć z fusów. - dodał Pussak cytowany przez TVN24.

Prokuratura w Częstochowie wszczęła śledztwo w sprawie sobotniego wypadku awionetki. Przyczyny katastrofz będą trudne do wyjaśnienia. Dokumentacja lotu w większości znajdowała się na pokładzie samolotu. Jej odnalezienie graniczy z cudem. Kokpit awionetki został zniszczony w ok. 80%.

- Nieszczęście polega m.in. na tym, że część dokumentacji była na pokładzie statku powietrznego, w tym popularny wśród pilotów PDT, czyli pokładowy dziennik techniczny, w którym jest opisywana całodzienna historia samolotu - wyjaśnił Pussak.

Najbardziej niebezpieczny moment lotu

Poprawia się stan zdrowia jedynej osoby, która przeżyła wypadek. 40-letni mężczyzna jest w stanie ciężkim, ale jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo.

Do katastrofy samolotu doszło najprawdopodobniej w momencie wznoszenia. Według ekspertów, jest to jeden z najbardziej niebezpiecznych momentów lotu.

- Jedna z najbardziej niebezpiecznych faz, szczególnie w takiej sytuacji samolot znajduje się na niewielkiej wysokości i w razie problemów pilot nie dysponuje dużym marginesem bezpieczeństwa wynikającego z wysokości lotu. W przypadku awarii silnika, zapas wysokości umożliwia powrót na ziemie lotem szybowym bez napędu. Im jest wyżej, tym większe są możliwości uratowania się - powiedział Money.pl Michał Setlak, dziennikarz Przeglądu Lotniczego.

Według prokuratury, oględziny wraku samolotu mogą potrwać do poniedziałku.

Zobacz: Katastrofa samolotu koło Częstochowy. Stan ocalałego poprawia się. "Jest wydolny krążeniowo i oddechowo"

"Wyciągnęliśmy jednego, potem jeszcze dwóch nieżywych"

- Nie było czym gasić. Paliło się, wyciągnęliśmy jednego, potem jeszcze dwóch nieżywych, reszta się spaliła w środku. Dla nich pomoc przyszła za późno - mówił świadek wypadku przed kamerami telewizyjnymi. - Widziałem jak ten samolot leciał, potem spadł, o tam, koło tego domu, jakby zahaczył o drzewo. Ratowałem, dzwoniłem, ale nie mogliśmy pomóc wszystkim.

- Jedna osoba przeżyła, stan pacjenta jest ciężki, ale stabilny - powiedział Robert Gałązkowski z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Pacjent z wypadku samolotu jest transportowany do szpitala w Częstochowie.

Nie żyje 11 osób. Informacja została już oficjalnie potwierdzona.



Płomienie o 16.20. Pożar udało się ugasić

Pod Częstochową w miejscowości Topolów (gm. Mykanów) rozbił się samolot ze skoczkami. Samolot wystartował z lotniska w okolicach Czętochowy w Rudnikach. Do wypadku awionetki ze skoczkami na pokładzie doszło po 16.20. Awionetka stanęła w płomieniach, ale została ugaszona.

Jedna osoba przeżyła. Prawdopodobnie w samolocie było 12 skoczków wraz z załogą. Przyczyny tragedii nie są jeszcze znane, choć nieoficjalnie się mówi, że samolot był przeładowany. Samolot był przystosowany do przewozu skoczków, ale nie wiadomo na razie, czy nie leciało w nim zbyt dużo osób, a awionetka nie była przeciążona.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail


"Wyciągnęliśmy jednego, potem jeszcze dwóch nieżywych"

- Nie było czym gasić. Paliło się, wyciągnęliśmy jednego, potem jeszcze dwóch nieżywych, reszta się spaliła w środku. Dla nich pomoc przyszła za późno - mówił świadek wypadku przed kamerami telewizyjnymi. - Widziałem jak ten samolot leciał, potem spadł, o tam, koło tego domu, jakby zahaczył o drzewo. Ratowałem, dzwoniłem, ale nie mogliśmy pomóc wszystkim.

- Jedna osoba przeżyła, stan pacjenta jest ciężki, ale stabilny - powiedział Robert Gałązkowski z Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Pacjent z wypadku samolotu jest transportowany do szpitala w Częstochowie.

Nie żyje 11 osób. Informacja została już oficjalnie potwierdzona.

Płomienie o 16.20. Pożar udało się ugasić

Pod Częstochową w miejscowości Topolów (gm. Mykanów) rozbił się samolot ze skoczkami. Samolot wystartował z lotniska w okolicach Czętochowy w Rudnikach. Do wypadku awionetki ze skoczkami na pokładzie doszło po 16.20. Awionetka stanęła w płomieniach, ale została ugaszona.

Jedna osoba przeżyła. Prawdopodobnie w samolocie było 12 skoczków wraz z załogą. Przyczyny tragedii nie są jeszcze znane, choć nieoficjalnie się mówi, że samolot był przeładowany. Samolot był przystosowany do przewozu skoczków, ale nie wiadomo na razie, czy nie leciało w nim zbyt dużo osób, a awionetka nie była przeciążona.

ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki