Kto chciał wykraść tajemnice MON?

2008-07-18 21:29

Tylko w Se.pl! Kto próbował wywieźć za granicę stworzony przez polskich naukowców na zlecenie MON nowoczesny system wykrywania skażeń chemicznych o nazwie Tafios?

Urządzenie, które chciałaby mieć na wyposażeniu każda armia świata, potajemnie przetransportowano pod koniec maja do Czech. Tylko dzięki czujności pracujących nad nim konstruktorów nie wywieziono za granicę dokumentacji tego tajnego projektu. 

Polscy naukowcy od 10 lat pracowali na zlecenie MON nad super nowoczesną technologią wykrywającą skażenie chemiczne na polu walki i jako pierwsi na świecie skonstruowali tak nowoczesne i precyzyjne urządzenie. Na opracowanie systemu, któremu nadano kryptonim Tafios, resort obrony wydał w 1997 r. 2 mln. zł. Trzy lata później urządzenie było gotowe i okazało się, że nikt na świecie nie może się poszczycić tak zaawansowaną technologią, niezbędną żołnierzom na wojnie lub misjach pokojowych.  - System jest w stanie wyczuć nawet najdrobniejsze cząsteczki gazów bojowych lub chemikaliów zagrażających żołnierzom w boju – mówi jeden z jego twórców. - Przeszedł setki testów i wygrał z dostępnymi na rynku konkurentami.

Jego produkcję Ministerstwo zleciło państwowemu zakładowi Radwar dwa lata temu. Pomocą w uruchomieniu produkcji zajmowali się nadal twórcy Tafiosa – kilkunastu inżynierów, mechaników i chemików, którzy w międzyczasie zdołali dopracować i unowocześnić swoje dzieło.

Podejrzany transport

Tafios okazał się tak dużym hitem zbrojeniowym, że wszedł na wyposażenie bumarowskich czołgów PT-91, których 48 sztuk zamówił rząd Malezji. 28 maja konstruktorzy Tafiosa przez przypadek dowiedzieli się, że z Radwaru wyjeżdża właśnie samochód z jednym z takich urządzeń w bagażniku. Sprawa wyszła na jaw, gdy okazało się że urządzenie ma przebite numery seryjne. Przedstawiciele Bumaru zażądali od naukowców dokumentacji, która razem z systemem miała trafić do Czech – oficjalnie na testy do wojskowego instytutu w Brnie. Naukowcy odmówili. Tafios pojechał bez dokumentacji.

- Kto personalnie i na jakiej podstawie wydał zgodę na wywiezienie Tafiosa, który przecież jest własnością MON, polską tajemnicę państwową i dlaczego właśnie do czeskiego instytutu, mając do dyspozycji polskie ośrodki badawcze chociażby Wojskową Akademię Techniczną – pytają konstruktorzy. - Jak to możliwe, że polska tajna technologia została wywieziona za granicę bez jakiejkolwiek ochrony i zabezpieczenia? Nikt nie chciał nam powiedzieć, dlatego dokumentację ukryliśmy – mówi zdenerwowany naukowiec.

MON nic nie wie

O sprawę zapytaliśmy MON. Rzecznik resortu potwierdził nam, że Tafios został wywieziony do Czech. MON nie wiedział najwyraźniej, że do Czech trafić miał nie tylko sam system, ale i jego dokumentacja.
Jak ustaliliśmy, stamtąd urządzenie i jego wszystkie dane techniczne zawarte w dokumentacji miały polecieć do Azji. W Malezji powstała już bowiem nawet rosyjsko-malezyjska fabryka, w której na podstawie polskiej dokumentacji Tafios, pod nową nazwą miałby być produkowany. O tym MON również już nie wiedział. O sprawę zapytaliśmy też Bumar. Rzecznik tej firmy odmówił nam komentarza.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki