CIERPIENIA młodego jelonka! Metalowe pręty PRZEBIŁY ciało zwierzaka [DRASTYCZNE ZDJĘCIE]

2019-11-27 14:19

Nieszczęście w lesie w Marcinkowie (pow. starachowicki). Młody, około roczny jelonek podczas próby przeskoczenia ogrodzenia nadział się na metalowe pręty, które niemal na wylot przebiły ciało zwierzaka. Na miejsce pospieszył lekarz weterynarii, ale jelonka nie dało się już uratować. Zwierzę zginęło w męczarniach.

Informację o nabitym na płot jeleniu dostał starachowicki lekarz weterynarii Dariusz Białoń w poniedziałek ok. godz. 18:00. Weterynarz natychmiast pośpieszył na miejsce zdarzenia, ale tam okazało się, że nikt i nic już nie może pomóc zwierzęciu.

- Jelonek prawdopodobnie biegł, musiał się czegoś przestraszyć albo biegł na oślep, bo w nocy czasem tak bywa. Zwierzę zawisło na metalowych prętach, kiedy przyjechałem na miejsce, było już martwe - relacjonuje Dariusz Białoń. - Jeleń miał złamaną tylną kończynę, kawałek nogi był praktycznie oderwany. Nawet gdyby żył, i tak musielibyśmy go uśpić - dodaje.

Lekarz podkreśla, że odratowanie dzikiego zwierzęcia z tak poważną kontuzją kończyny nie jest łatwym zadaniem, a w Starachowicach i okolicach nie ma potrzebnego do tego sprzętu, więc uśpienie rannego zwierzęcia jest często jedynym humanitarnym rozwiązaniem.

Dodatkowo w przypadku dzikich zwierząt przeszkodą jest ich naturalny instynkt.

- Kiedy jeleń zobaczy człowieka, którego uważa za zagrożenie, "daje w długą" i żadne koszty się dla niego nie liczą. Potem kiedy ranne dzikie zwierzę trafia do klinki, zachowuje się zupełnie inaczej niż udomowione, dlatego trzeba mieć specjalne wyposażenie - wyjaśnia lekarz.

Dzikie zwierzęta, takie jak sarny czy jelenie, traktują człowieka jako naturalnego wroga. Dlatego też ciężko spotkać jelenia w lesie "na żywo". Często zdarza się wprawdzie, że sarny przebywają blisko ludzi, ale tak naprawdę ciągle kontrolują odległość i praktycznie niemożliwym jest zbliżenie się do dzikiej sarny i pogłaskanie jej.

- Kiedy dystans jest przekroczony, po prostu uciekają - zaznacza Dariusz Białoń.

Starachowicki weterynarz apeluje ponadto do leśnych spacerowiczów, by ci zostawili w spokoju dzikie zwierzęta. Dotyczy to zwłaszcza młodych sarenek, które często są zostawiane z rozmysłem w zaroślach przez matki. Kiedy dorosła sarna wyczuje zapach człowieka na swoim dziecku, może porzucić potomstwo.

- Ludziom się wydaje, że jak sarenka leży sama w trawie to znaczy, że jest porzucona. A jest dokładnie odwrotnie, sarna karmi swoje młode 2-3 razy dziennie. Sarnia matka przychodzi do młodego, da mu mleka i sama idzie się paść, bo przecież musi jeść - tłumaczy Dariusz Białoń. - Małe sarenki leżą bezgłośnie, nie płaczą, więc ciężko je namierzyć, choć ludzie czasami przypadkowo natrafiają na takie małe zwierzęta i myślą, że są porzucone, że należy im pomóc. Zabieranie takich małych sarenek to największa głupota, jaką można zrobić - przestrzega lekarz.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki