Spis treści
Wakacje w PRL-u. Wypoczynek nie był taki jak dziś
Wakacje w PRL-u to był luksus, na który nie każdy mógł sobie pozwolić. Urlop trzeba było zazwyczaj "załatwić", a potem dostać skierowanie, najlepiej z zakładu pracy, bo prywatne wyjazdy kosztowały majątek. Wypoczynek za granicą natomiast był jedynie marzeniem, którego spełnienie graniczyło z cudem. Tym samym więc Polacy najczęściej wybywali nad polskie morze, które podobnie jak dziś szczególnie latem przyciągało tłumy turystów. Popularnością cieszył się m.in. kultowy Kołobrzeg.
Kołobrzeg PRL-u: wakacyjny raj z deficytami
W czasach PRL-u Kołobrzeg tętnił życiem jak nigdy wcześniej - plaże pełne były wczasowiczów z całego kraju, bary mleczne przeżywały oblężenie, a deptaki rozbrzmiewały śmiechem i zapachem smażonej flądry. Co ciekawe, władze PRL-u chętnie promowały wypoczynek nad Bałtykiem, a Kołobrzeg z piękną plażą, molem i sanatoriami był wizytówką "urlopu socjalistycznego". Miasto tętniło życiem głównie latem i to właśnie wtedy pociągi były całkowicie zapełnione pasażerami marzącymi o kąpieli w Bałtyku.
Dalsza część artykułu znajduje się pod galerią.
Kołobrzeg z czasów PRL-u
Zimna woda, gorąca flądra i lody Bambino
Codzienność wczasowicza była prosta - plaża, smażona ryba, lody Bambino i piwo z kufla. Na każdym rogu można było kupić gofra z bitą śmietaną (jeśli była na stanie), a kolejki do lodziarni ustawiały się jeszcze zanim otworzyli lokal. Oczywiście - jak można się domyślać - nie wszystko było kolorowe. W sklepach regularnie brakowało mięsa, papieru toaletowego i słodyczy, więc często trzeba było mieć "dojścia" albo talony. To jednak nie przeszkadzało Polakom, bowiem takie wczasy były formą ucieczki od szarej codzienności PRL-u - nie liczył się komfort, tylko atmosfera.
Jak żyli mieszkańcy Kołobrzegu za komuny?
Gdy turyści wracali do domów, Kołobrzeg cichł, a nadmorska sielanka znikała jak ręką odjął. Mieszkańcy musieli zmagać się z codziennymi brakami - węgiel na zimę, kolejki po mięso, kartki na cukier. Praca w porcie, przetwórniach rybnych czy sanatoriach dawała utrzymanie, ale nie luksusy. Mimo trudności ludzie trzymali się razem - sąsiedzi pomagali, dzieci biegały po podwórkach, a życie toczyło się dalej.