Wchodzili na Rysy z 9-miesięcznym niemowlęciem
To się nie mieści w głowie. Niestety, ta historia nie została zmyślona. Sprawę nagłośnił przewodnik tatrzański Szymon Stoch oraz autor strony Tatromaniak na Facebooku. Chodzi o nieodpowiedzialnych turystów z Litwy, którzy postanowili wybrać się na Rysy. Wzięli ze sobą 9-miesięczną dziewczynkę. Tylko cud sprawił, że nie doszło do ogromnej tragedii.
- Opowiedziałem po angielsku, co robię, ile czasu spędziłem w górach, co też w nich robiłem poza przewodnictwem. Zasugerowałem żeby wrócili lub doszli tylko do progu. Rozmowa przebiegała bardzo luźno, nie wywierałem presji. Uwagę zwrócił im również przewodnik ze Słowacji - opisał Szymon Stoch na Instagramie.
Dotarli na szczyt i poprosili o raki
Rodzice dziewczynki zlekceważyli ostrzeżenia. Litwini dotarli na wierzchołek Rysów, gdzie zorientowali się, że będą mieli problem z zejściem. Ojciec maleństwa zapytał Szymona Stocha, czy użyczy mu raków. Przewodnik jest przekonany, że przy panujących warunkach to nie jest dobry pomysł. Z każdą kolejną minutą było coraz więcej nerwów. Koniec końców, to właśnie przewodnik tatrzański "przejął" maleństwo i być może ocalił je przed tragedią.
- Nie potrafię wymyślić, co poszło nie tak. Brak mi słów - podkreślił Stoch. - Nie wiem jak spuentować ten wpis. Myślę o tej sytuacji od wczoraj nie tylko jako gość piszący o Tatrach, ale przede wszystkim jako ojciec - dodał autor strony Tatromaniak na Facebooku.
Nasza redakcja stanowczo apeluje do czytelników, aby nie powielać błędów turystów z Litwy. Należy przestrzegać zasad bezpieczeństwa i warto słuchać osób, które mają w tym temacie większe doświadczenie. Niestety, wpisy o nieodpowiedzialnych turystach regularnie pojawiają się w serwisach, poświęconych tematyce górskiej.