Kraków nie przyjmie śmieci ze Lwowa. To odpowiedź na apel mera tego miasta, Andrija Sadowego. Piotr Odorczuk z krakowskiego MPO zapewnia jednak, że Kraków się tego nie podejmie: - Jeden z naszych prezesów był we Lwowie przy okazji konferencji i mer Lwowa zwrócić się do niego z pytaniem czy lwowianie mogliby przywozić odpady do Krakowa - wyjaśnia Odorczuk. - Prezes od razu zapowiedział, że nie ma takiej możliwości. Jest to przede wszystkim nielegalne, a poza tym nasze instalacje są skrojone na miarę i nie ma możliwości przyjmowania śmieci spoza Krakowa.
Ukraińskie miasto od połowy zeszłego roku znajduje się w stanie "blokady śmieciowej". Śmieciarki nie wyjeżdżają z granic miasta, a pobliskie wysypisko zostało zlikwidowane. Taka wymiana odpadami nie jest jednak praktykowana pomiędzy gminami czy województwami w Polsce. Kraków rocznie produkuje ok. 300 tys. ton odpadów. Część trafia do spalarni, a większość przetwarzana jest w instalacjach MPO, które przystosowane są do przyjęcia określonej liczby odpadów.
Śmieci zza granicy nie są zbyt mile widziane przez Krakowian: - To głupie - mówi jedna z mieszkanek. - Kraków i tak jest już wystarczająco zanieczyszczony, własnych śmieci i tak już mamy dużo - dodaje druga krakowianka. - Walczymy ze smogiem, z tymi piecami, a oni chcą jeszcze u nas spalać swoje śmieci - podkreśla. Śmieci z innych krajów przyjmują chociażby Skandynawowie czy Austriacy, ale w Polsce póki co nie ma takiej możliwości.