Takiej relacji z Korei Północnej jeszcze nie było. Polak zobaczył bardzo dużo. "Jestem pod wrażeniem"

Wojciech Kopeć, polski lekkoatleta, wziął udział w maratonie w Pjongjangu i był zaskoczony panującą tam atmosferą. Po sześciu latach przerwy, spowodowanej pandemią COVID-19, maraton w stolicy Korei Północnej został wznowiony, stając się częścią obchodów 113. rocznicy urodzin Kim Ir Sena. Kopeć, tuż po biegu, podzielił się swoimi wrażeniami, podkreślając, że spodziewał się większych ograniczeń, a zastał zaskakującą swobodę.

Jak przyznaje Wojciech Kopeć, musiał uważać na słowa, ponieważ jego aktywność w internecie była monitorowana. Mimo to, był pod wrażeniem tego, co zobaczył, od czystości na ulicach po monumentalne budowle.

Maraton w Pjongjangu po latach przerwy. Polski biegacz zaskoczony swobodą

Maraton w Pjongjangu, który odbył się po sześcioletniej przerwie, przyciągnął uwagę biegaczy z całego świata, w tym Wojciecha Kopcia. Jak relacjonuje sportowiec, na starcie i mecie obecny był minister sportu, a pogoda dopisała, choć było chłodno. - Biegło mi się bardzo dobrze, choć zacząłem za mocno. Podpiąłem się pod drużynę elity Koreanek, które miały swoje pacemakerki z Etiopii. Do 25 km utrzymałem tempo, potem zaczął się kryzys. Było bardzo dużo przewyższeń. Ostatecznie przybiegłem z czasem 2.30, czyli najlepszym w sezonie -  opowiada Kopeć w rozmowie z dziennikarzem serwisu przegladsportowy.onet.pl.

Polak podkreśla, że maraton w Korei Północnej różnił się od tych, w których brał udział wcześniej. „Co prawda wokół trasy były grupki kibicujących Koreańczyków, ale to na starcie i mecie było ich ponad 45 tys. Jak się wbiega na taki stadion, to robi to ogromne wrażenie. Na trasie też wielu kibiców mi klaskało i krzyczało, zwłaszcza gdy biegłem w grupie z ich zawodniczkami. Na mecie miałem wywiad z lokalną telewizją” – dodaje.

Codzienne życie w Pjongjangu mniej reżyserowane niż się spodziewano? Relacja Polaka

W przeciwieństwie do relacji influencerów, którzy odwiedzili Koreę Północną w marcu i opisywali swoje doświadczenia jako ściśle kontrolowane, Kopeć miał okazję zobaczyć, jak twierdzi, mniej reżyserowaną codzienność. - Spodziewałem się, że będzie restrykcyjnie, a tu mamy dużo swobody. Wiadomo, pilnują nas, ale nie zakazują nigdzie chodzić czy robić zdjęć. Byliśmy w metrze, gdzie jechaliśmy z mieszkańcami. Łącznie przewinęło się kilkaset osób, więc trudno mi uwierzyć, że to wszystko było ustawione. Ustąpiłem w wagonie miejsca jednej Koreance, nawet wymieniliśmy kilka zdań, bo część osób mówi tu po angielsku. Byliśmy w pubie i na kręgielni, gdzie było 60 torów zajętych przez »lokalsów«. Nie da rady aż tylu statystów ustawić. Zaraz jedziemy do zoo, niedziela to wolny dzień dla wszystkich, więc pewnie też będzie dużo ludzi. Co do restauracji, to wydaje mi się, że one są ustawiane jedynie pod turystów - relacjonuje Polak, cytowany przez przegladsportowy.onet.pl.

Kopeć zaznacza, że istnieją pewne zasady, których należy przestrzegać, takie jak zakaz robienia min i gestów przy pomnikach, nagrywania obiektów wojskowych i żołnierzy oraz fotografowania Koreańczyków bez ich zgody. Mimo to, jest pod wrażeniem tego, co zobaczył. „Niesamowite budowle, wszędzie jest czysto, a na każdym skrzyżowaniu stoi policjant kierujący ruchem. Jak na Koreę to jeździło tu całkiem sporo aut, podobno ich liczba się potroiła. Opiekunowie mówili nam, że w ciągu ostatnich pięciu lat się odbudowywali po pandemii. I to widać, bo wszystko jest odmalowane i przygotowane na turystów. Spaliśmy w miasteczku sportowym, gdzie w odległości pięciu minut mieliśmy stadion piłkarski i kilka hal do różnych sportów - dodaje.

Krytyka i odpowiedź biegacza. Dlaczego Polak pobiegł w maratonie w Korei Północnej?

Decyzja Kopcia o udziale w maratonie spotkała się z krytyką w mediach społecznościowych. Zarzucano mu wydawanie pieniędzy w kraju takim jak Korea Północna. Start w maratonie kosztuje 150 dol., wiza około 100, a sam pobyt na miejscu wyniósł 2200 dol. Kopeć tłumaczy, że jeździ na biegi, a nie zwiedzać kraj. „Jestem wielokrotnym medalistą mistrzostw Polski, biegam szybko i mam swoje sportowe cele. Ten bieg planowałem od pięciu lat. Biegałem w 104 innych krajach. Byłem w USA, wtedy nikt nie zwracał uwagi na politykę, a słyszałem wiele przestrzegania przed biegiem w Pakistanie. Tymczasem to w Stanach Zjednoczonych jest dużo bardziej niebezpiecznie i można dostać kulkę na ulicy. Najbardziej się bałem chyba w Indiach. Tymczasem w Chinach czy Korei nikt mnie nie zaczepiał nawet w nocy” – wyjaśnia.

Źródło: przegladsportowy.onet.pl

Super Express Google News

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki