Sąd

i

Autor: Shutterstock Zdj. ilustracyjne.

Kętrzyn. Chciała rozwodu, a mąż ją zabił! Sąd nie miał litości

2021-11-05 14:44

Żona chciała rozwodu. Mąż nie chciał o tym słyszeć do tego stopnia, że posunął się do zbrodni. Zadał kobiecie kilkanaście ciosów nożem. Sąd Apelacyjny w Białymstoku wydał wyrok w sprawie zabójstwa w okolicach Kętrzyna (woj. warmińsko-mazurskie). Mężczyzna został skazany na 25 lat więzienia. Orzeczenie jest prawomocne.

Sąd odwoławczy utrzymał wyrok pierwszej instancji, oddalając apelacje obu stron. Prokuratura karę uważała za rażąco łagodną i chciała dożywocia. Obrona wnioskowała o uchylenie wyroku i zwrot sprawy do pierwszej instancji, ewentualnie o łagodniejszy wyrok przy innej kwalifikacji prawnej; chciała uznania, iż doszło do zbrodni pod wpływem silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami. Prokuratura Rejonowa w Kętrzynie zarzuciła 49-letniemu obecnie mężczyźnie, że dwa lata temu zamordował w piwnicy domu swoją żonę, zadając jej kilkanaście ciosów nożem. 45-latka zmarła na miejscu. Według ustaleń śledztwa, między małżonkami z 26-letnim stażem doszło do awantury, gdy kobieta oświadczyła, że chce odejść. Po zbrodni mężczyzna próbował popełnić samobójstwo. Z obrażeniami klatki piersiowej trafił do szpitala.

W kwietniu Sąd Okręgowy w Olsztynie skazał go na 25 lat więzienia. Uznał, że sprawca działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa. Czwórce dzieci małżonków zasądził od ojca po 30 tys. zł zadośćuczynienia. - Sprawstwo oskarżonego jest kwestią bezdyskusyjną, wziął nóż, by zabić żonę, miał w pełni zachowaną zdolność rozumienia czynu i kierowania swoim postępowaniem, a próba samobójcza, to niejako usprawiedliwianie swego postępowania - uzasadniał sąd apelacyjny. Nie zgodził się z oceną obrony, że niejasne, niepełne czy sprzeczne były opinie zespołu psychologów i psychiatrów, co do osobowości mężczyzny i jego stanu emocjonalnego w chwili zbrodni.

To nie była zbrodnia w afekcie

Sędzia Alina Kamińska w ustnym uzasadnieniu wyroku mówiła - odwołując się do opinii tych biegłych - że próba samobójcza oskarżonego miała charakter "sytuacyjny". Podkreślała, że ta próba w żaden sposób nie uwalnia go od winy i nie wpływa na wnioski sądu pierwszej instancji, co do zamiaru zabójstwa.

Kamińska wyjaśniała, dlaczego nie była to zbrodnia w afekcie. Sędzia mówiła, że mężczyzna od miesiąca wiedział o romansie żony i o tym, że chce ona odejść; sam próbował też odnaleźć się w innym związku, spakował rzeczy żony. Wyjaśniała też, że trudno tu mówić o wzburzeniu uzasadnionym okolicznościami, które "w ocenach społecznych mogą zasługiwać na pewne zrozumienie".

Sąd odwoławczy nie znalazł żadnych okoliczności łagodzących, ale też nie zgodził się z argumentami prokuratury, że właściwą karą jest dożywocie. - Nawet najwyższy stopień szkodliwości czynu i winy sprawcy nie uzasadnia jeszcze orzekania dożywocia, jeżeli cel tej kary może spełnić kara 25 lat pozbawienia wolności - mówiła sędzia Kamińska.

Matka zginęła na oczach dzieci

Kamińska zaznaczyła, że sprawa była szczególnie tragiczna, matka zginęła niemal na oczach synów, a ci nie mogli jej uratować. Przypominała, co mówił oskarżony w swoim wystąpieniu na rozprawie przed sądem apelacyjnym (w piątek na publikację wyroku nie został dowieziony z aresztu), gdy podkreślał, że kochał żonę i nie wyobrażał sobie rozwodu. - W naszej ocenie, ta miłość, deklaracje jawią się jako czysty frazes (...). Miłość prawdziwa nie może i nie powinna zabijać. Zabija tylko miłość skupiona na własnych potrzebach, własnym cierpieniu, miłość egoistyczna. Taki stan rzeczy zaistniał w realiach tej sprawy. W istocie to zdeterminowało postępowanie oskarżonego - zakończyła sędzia Kamińska.

Sonda
Czy za zabójstwo powinna być kara śmierci?
Zadźgał żonę, bo miała kochanka

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki