Ukraińscy uchodźcy

i

Autor: Paweł Kicowski/Super Express

Pani Agata o Ukrainie w czasie wojny. "Potrzeba czterech godzin, żeby wydostać się z miasta"

2022-03-07 11:10

Pani Agata wraz z trójką dzieci ewakuowała się z ogarniętego wojną Charkowa. Jej mąż, Ukrainiec, biskup Niemieckiego Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła został na Ukrainie, by pomagać w ewakuacji i transporcie darów. Pani Agata przebywa obecnie w Olsztynie i opowiedziała o tym, jak wygląda Ukraina w czasie wojny.

- Wierzymy, że gdy wojna się skończy, wrócimy na Ukrainę - powiedziała w rozmowie z PAP Polka Agata Shvarts, która z trójką dzieci ewakuowała się z Charkowa. Jej mąż, Ukrainiec, biskup Niemieckiego Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła został na Ukrainie, by pomagać w ewakuacji i transporcie darów. Pani Agata jest teraz w Olsztynie. Ma troje dzieci. Kilka dni temu była jeszcze na ukraińskiej ziemi, w Łucku, który był dla nich tymczasowym miejscem schronienia. Z chwilą wybuchu wojny dojechali tam z Charkowa.

- Mieszkam od prawie 10 lat na wschodzie Ukrainy. Mój mąż Pavlo Shvarts jest biskupem Niemieckiego Ewangelicko-Luterańskiego Kościoła w Ukrainie. Pracujemy tam w swojej parafii - opowiada pani Agata. - Od jakiegoś czasu już było wiadomo, że Rosja koncentruje wojska przy granicy i byliśmy ostrzegani i wzywani do wyjazdu. Mieliśmy już spakowane rzeczy. Planowaliśmy wyjechać konkretnego dnia do Łucka. Po drodze mój mąż chciał jeszcze zajechać do innych parafii, by odprawić nabożeństwa.

Wojna na Ukrainie. "Najgorsze jest poczucie niepewności"

Pani Agata wraz z rodziną starała się żyć normalnie, pomimo rychłej groźby wtargnięcia wojsk Putina. - Najgorsze jest takie poczucie życia w zawieszeniu i niepewności, +że może się coś stać, ale może się i nie stać+. Uciekać przed czymś, co się nie wydarzy, nie ma sensu- podkreśliła.

Kobieta podkreśla, że "praca na rzecz parafii i parafian to nie tylko praca, ale służba". - Naszym zadaniem jest podtrzymywać ludzi na duchu. Nie chcieliśmy ich zostawiać. Mamy dzieci i chcieliśmy im zapewnić bezpieczeństwo, ale też nie chcieliśmy za szybko podejmować pochopnych decyzji - wspomina Pani Agata. Wszystko zmieniło się w czwartek, 24 lutego, o poranku. - W czwartek o 5 rano obudziły mnie wybuchy. Jak się później dowiedzieliśmy, były to eksplozje w koszarach w Charkowie - opowiada kobieta.

"Żeby wydostać się z Charkowa, potrzeba czterech godzin"

Jak wspomina pani Agata, Charków wpadł w panikę. Drogi były zakorkowane. - By wydostać się z miasta, potrzebowaliśmy 4 godziny, a przedtem pokonywało się tę sama trasę w 20 minut. Dojechaliśmy do centralnej Ukrainy, a stamtąd zabrała nas rodzina męża do Łucka około 100 kilometrów od granicy z Polską. Mąż wrócił do Charkowa. W Łucku byliśmy tydzień - wspomina pani Agata. W Łucku czuła się bezpiecznie. Kilka dni później Kościół Ewangelickp-Augsburski w Polsce zorganizował transport darów na Ukrainę a w drodze powrotnej przejazd osób do Polski.

Od paru dni są organizowane pociągi ewakuacyjne z Charkowa do centralnej Ukrainy czy do Lwowa, ale dostanie się do nich jest bardzo trudne. Chętnych na opuszczenie miasta jest bardzo wielu. - Są ludzie, którzy próbują koordynować ruch na dworcu, ale są też bombardowania. Nie wiadomo, w jakie miejsca spadną pociski. Ludzie siedzą w bunkrach, w piwnicach, chowają się i czekają, co będzie dalej - mówi pani Agata. - Na szczęście działa już ukraińska pomoc humanitarna. Pomoc jest potrzebna, bo kończą się produkty w sklepach. Rano ludzie zajmują kolejkę, bo mają sygnał, że po południu dojedzie pomoc humanitarna. Najważniejsze jest jedzenie i lekarstwa. Są przerwy w dostawie prądu, gazu i ogrzewania.

"Wierzymy, że nasi wygrają i wrócimy na Ukrainę"

Mąż pani Agaty został na Ukrainie. Koordynuje tam pomoc humanitarną. Kobieta boi się o swojego męża, ale jednocześnie ma nadzieję, że Ukraińcy wygrają wojnę, a uchodźcy wrócą do swojej ojczyzny. - My wierzymy, że nasi wygrają i wrócimy na Ukrainę, by dalej móc tam żyć. Czekamy, aż się to skończy, odbudujemy nasz Charków. Serce się kraje, bo widzę miejsca, które znam. Jeszcze kilka dni temu piękne parki, place zabaw, to wszystko jest zniszczone. Oczywiście to są miejsca, ale one są symbolem naszego życia tam. Jeszcze parę dni temu spacerowałam tymi ulicami - mówi pani Agata. Wojnę i rozłąkę z ojcem bardzo przeżywają dzieci kobiety, choć w Polsce są bezpieczne. - Budzą się w nocy, przeżywają. Potrzebują więcej przytulania, rozmów. Staram się czytać tylko te wiadomości z Ukrainy, które mi są potrzebne do koordynacji pomocy z Polski. Muszę się wyciszyć - opowiada pani Agata.

Rosyjska agresja na Ukrainę. Czytaj naszą relację. WOJNA NA UKRAINIE: 7.03.2022. Chiny zapowiadają podjęcie działań! Mocne stanowisko [Relacja z wojny, 7 marca 2021]

Sonda
Czy Ukraina wygra wojnę z Rosją?

Witalij Kliczko dziękuje Polakom. Zobacz zdjęcia

Tłumy na przejściu granicznym w Koroczowej

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki