
Zbrodnia w Marcinkowie – co się wydarzyło?
Ofiarę – leżącą w kałuży krwi obok łazienki – znalazł o poranku jego schorowany ojciec, poruszający się o kulach. Nieprzytomny syn nie dawał znaku życia. Na pomoc było już za późno. Sekcja zwłok nie pozostawiła wątpliwości: jeden, silny cios o zabójczej precyzji zakończył życie mężczyzny. Kuchenny nóż przebił podłopatkowo tętnicę płucną – Sławomir K. wykrwawił się w kilka minut. Podejrzenia od razu padły na osoby, które spędzały z nim tamten wieczór – jego siostrzenicę Annę K. oraz jej partnera, 35-letniego Mateusza P. To właśnie ten ostatni miał zadać śmiertelny cios.
Tragiczny finał sprzeczki o rozstanie
Według ustaleń śledczych, do tragedii doszło po rodzinnej sprzeczce. Wujek chciał, by Anna rozstała się z Mateuszem. – Zostaw go, on nie godzien ciebie – miał powtarzać z troską Sławomir K. Mateusz, który od ponad roku był zakochany po uszy w Annie, nie wytrzymał. Gdy usłyszał te słowa, sięgnął po kuchenny nóż – ten sam, którym wcześniej krojono chleb – i gdy Sławomir K. szedł do łazienki, pchnął go raz. W samo serce. Pod łopatkę. Bez słowa. Bez krzyku. Szybko i śmiertelnie.
Zatrzymany nie przyznaje się do winy
Anna K. w tym czasie miała być na podwórzu. Niczego nie widziała, niczego nie słyszała. Ciała wujka nie zauważyła nawet po fakcie – para, jak gdyby nigdy nic, wróciła do siebie. Dopiero następnego dnia ojciec denata, widząc martwego syna, wezwał pomoc. Policja szybko ustaliła, kto był w domu feralnego wieczoru. Zatrzymano Annę i Mateusza. Kobieta zeznała, że była tylko świadkiem – i rzeczywiście, prokuratura nie postawiła jej zarzutów. Inaczej było z jej partnerem. Mateusz P. został formalnie oskarżony o zabójstwo. Nie przyznał się do winy i odmówił składania zeznań.
Zabezpieczyliśmy m.in. narzędzie zbrodni – kuchenny nóż – i jest on poddawany dalszym badaniom. Mężczyzna nie przyznał się do winy, z naszych ustaleń wynika, że motywem zbrodni mógł być konflikt rodzinny.
– informuje w rozmowie z "Super Expressem" Joanna Kłosowska, prokurator rejonowa Olsztyn Południe.
Mateuszowi P. grozi dożywocie
W poniedziałek (14 kwietnia) Sąd Rejonowy w Olsztynie zastosował wobec Mateusza P. tymczasowy areszt na trzy miesiące. Grozi mu dożywocie. Wszystko wskazuje na to, że zazdrość i urażona duma doprowadziły do tragedii, która już na zawsze pozostawi krwawy ślad na mapie spokojnego jak dotąd Marcinkowa. Jednym ciosem zniszczył życie – cudze i swoje.
CZYTAJ TEŻ: Młotkiem w jubilera i ucieczka z łupem! Brutalny napad w Dobrym Mieście
Polecany artykuł: