Nożownik, zdjęcie poglądowe

i

Autor: Shutterstock

Nysa. Psychoza w PKS! Nożownik grozi śmiercią

2021-09-07 14:08

Nyski PKS kończył kurs w Głuchołazach na dworcu głównym, kiedy jeden z pasażerów przyłożył kierowcy nóż do szyi i zapytał, ile warte jest jego życie. Do tragedii nie doszło, bo wezwana na miejsce policja zatrzymała nożownika. Trudno sobie jednak wyobrazić zdziwienie kierowcy, kiedy następnego dnia na dworcu PKS w Nysie zobaczył swojego niedoszłego oprawcę spokojnie czekającego na autobus.

Do niepokojącego zdarzenia doszło w czwartek 26 sierpnia br. Kierowca PKS kończył kurs na przystanku w Głuchołazach, kiedy do kabiny zbliżył się ostatni pasażer. Nagle bez wyraźnego powodu przyłożył kierowcy nóż do gardła i zapytał, ile warte jest jego życie. Na szczęście, ten nie musiał odpowiadać; opanowany kierowca wypchnął napastnika z wozu i zablokował drzwi. Nożownik nie odpuszczał i zanim zabrała go wezwana na miejsce policja, zniszczył karoserię autobusu i stłukł jedną z szyb.

Zobacz też: Główny podejrzany o zabójstwo nie żyje. Szok w Nysie!

Sejny. Potrącenie na przejściu dla pieszych. Policja szuka świadków

Kryminalni z Nysy doprowadzili zatrzymanego do komisariatu i potwierdzili tożsamość - wiadomo, że to 27-letni mężczyzna. Ale zaraz po przesłuchaniu został zwolniony. Mateusz Szweiger, oficer prasowy nyskiej policji zdradził w rozmowie z portalem NowinyNyskie.pl, że nożownikowi przedstawiono zarzut gróźb karalnych i zniszczenia mienia, ale po konsultacji z prokuratorem zapadła decyzja, że nie ma potrzeby zatrzymywania go.

Dlatego też następnego dnia, 27-latek ponownie znalazł się na przystanku PKS, tym razem już w Nysie. Przerażony i zdezorientowany kierowca, który poprzedniego dnia uciekł mu spod noża nie wpuścił go do autobusu. Mężczyzna znów zaczął grozić kierowcom, więc ponownie wezwano policję. Z przekazanych przez oficera prasowego informacji wynika, że 27-latek przebywa obecnie na leczeniu psychiatrycznym w szpitalu specjalistycznym w Branicach.

Sytuację skomentowała też prezes powiatowego PKS, Beata Juralewicz. Zdradziła, że po całej tej sytuacji kierowcy otrzymali od zarządu gaz pieprzowy.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki