Płock: Gałązka świerku w starym garnku. Tak wyglądały święta w trakcie wojny

i

Autor: Free-Photos/Pixabay.com Święta z okresu wojny pamięta Bronisława Mańkowska ze wsi Cetlino niedaleko Płocka

Płock: "Gałązka świerku w starym garnku". Tak wyglądały święta w trakcie wojny

2019-12-24 12:00

Święta Bożego Narodzenia z lat 30. XX wieku i okresu II wojny światowej doskonale pamięta Bronisława Mańkowska. 92-latka mieszka niecałe 30 kilometrów od Płocka, we wsi Cetlino. Wigilia wyglądała wtedy znacznie skromniej, ale czy to oznacza, że ludziom czegokolwiek brakowało? Nie, bo mieli siebie nawzajem. Przy stole nadal spotykała się cała rodzina i dzieliła opłatkiem - on był zawsze.

Jak mówi portalowi Ekstra Sierpc Bronisława Mańkowska, zanim wybuchła II wojna światowa, święta w jej domu nie różniły się aż tak bardzo od obecnych. Była duża, żywa choinka, szklane bombki, zimne ognie. Łańcuchy robiło się z bibułki i słomy, a na drzewku paliły się zrobione z wosku świeczki. Pamiętny 1939 r. zmienił jednak wszystko.

- To były bardzo trudne czasy. Na pasterki się nie chodziło. Niemcy wywieźli księdza ze Słupi i księdza z Bonisławia. Zabili ich. Przyjeżdżał do nas taki starszy ksiądz z Łęgu (...) Każdy szedł pod strachem. Mało ludzi chodziło do kościoła, bo się bali. Ale opłatek w domu mieliśmy zawsze (...) - mówi portalowi Ekstra Sierpc Mańkowska.

Jak dodaje kobieta, mimo że trwała wojna, jej rodzina starała się, by przynajmniej dzieci dostawały na święta prezenty. Znajoma krawcowa szyła ze szmaty laleczki i sukieneczki i wypychała je trocinami. W czasie wieczerzy wigilijnej trudno było oczywiście przestrzegać tradycji, dlatego ludzi jedli nawet mięso wieprzowe, choć był to rarytas.

- Świniaki to się w nocy zabijało, oprawiało i w beczce w ziemi zakopywało. Broń Boże, żeby Niemiec wszedł, gdy się mięso gotowało. Pamiętam, jak przyszedł raz i mama akurat gotowała, to aż zemdlała. Na szczęście zagadali się na dworze i do domu nie weszli - mówi portalowi Ekstra Sierpc 92-latka.

Ludzie cały czas żyli w strachu, dlatego nikt nie ważył się nawet wejść do lasu, by wyciąć dla siebie choinkę. Ojciec Mańkowskiej nasypał do starego garnka ziemię i włożył tam gałązkę świerku. To była choinka.

Kobieta pamięta również doskonale pierwsze powojenne lata.

- W Wigilię, jak wszystko na stole stało, przychodziła babcia, mamy mama. Ona umiała modlitewkę powiedzieć i dopiero potem dzieliliśmy się opłatkiem. Później kolędy zaczynaliśmy śpiewać. Pierwsza kolęda to była „Przybieżeli do Betlejem pasterze”. Nikt u nas w domu nie grał na instrumentach. W Wigilię jedliśmy kluseczki ze śliweczkami, ryż gotowany, śledzika, kapustę chudą - mówi w rozmowie z portalem Ekstra Sierpc Mańkowska.

Jak dodaje 92-latka, jej ojciec nie zapominał w Wigilię także o zwierzętach. Każdemu z nich podawał pokruszony opłatek zawinięty w siano.

- Jak Niemcy odeszli, była wielka radość. Przeszedł strach. Jak już w Lelicach muzykant był, to całymi wozami ludzie jeździli, cieszyli się że są na wolności, że można było iść - mówi portalowi Ekstra Sierpc Mańkowska.

"Kevin sam w domu". Czy znasz dobrze świąteczny przebój filmowy? [QUIZ]

Pytanie 1 z 10
W którym roku miał swoją premierę film?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki