O planach 14-letniego Macieja powiedziała swojej mamie jego dziewczynka Julia. Kobieta od razu zaalarmowała służby. Nie było na co czekać, Maciej mówił dziewczynie o chęci kupienia broni, zrobił listę osób, które miał zabić, wciąż oglądał filmiki o strzelaninach.
- Swojej dziewczynie zaproponował, że również zabije też i ją, i siebie. Na liście osób do zabicia było sześcioro uczniów i czworo nauczycieli - opisuje Piotr Żytnicki.
ABW i policja zadziałali od razu. W telefonie nastolatka znaleźli m.in. zdjęcia broni i Adolfa Hitlera. Sąd dla nieletnich wszczął postępowanie w sprawie przygotowania zabójstwa 10 osób i umieszcza chłopaka w zamkniętym ośrodku wychowawczym.
- Sędzia uzasadniła to demoralizacją i zagrożeniem - relacjonuje Żytnicki, którego od samego początku interesuje tło i geneza działań 14-latka.
- Okazało się, że Maciej jest ofiarą szkolnej przemocy. Koleżanki się śmiały z niego, a koledzy popychali i gnębili. Chłopak z równoległej klasy rozciął mu nawet puszką twarz, wszystko było zgłoszone dyrekcji, ale temat ucichł. To oni znaleźli się na liście - opisuje Super Expressowi Piotr Żytnicki.
Dziennikarz podkreśla, że chłopak w sądzie tłumaczył, że wszystko pisał z nadmiaru emocji i z powodu gnębienia. Specjaliści twierdzą zresztą, że nastolatek wypracował sobie nieadaptacyjne metody radzenia sobie ze stresem. Sąd zlecił wydanie wielu opinii biegłym, ale na razie nie zweryfikował wersji 14-latka co do genezy jego postępowania.
- Nie przesłuchał uczniów, dyrekcji. Psychiatrzy twierdzą, że Maciej potrzebuje terapii, a chłopak utrzymuje, że nie chciał strzelaniny - wyjaśnia Żytnicki.
Prawnik chłopaka prosi natomiast sąd o wypuszczenie go z ośrodka wychowawczego. Na razie bezskutecznie.
Imię chłopca zostało zmienione.