W młodości skończył Politechnikę Poznańską i był przedsiębiorcą, budowlańcem, a nawet prezesem baku. Na starość, zdobył tytuł magistra na filologii chorwackiej i właśnie świętuje obronę kolejnego dyplomu.
- Poszedłem na archeometrię, bo to bardzo interesujący kierunek, łączący chemię i archeologię - tłumaczy mężczyzna. Skąd czerpie siłę do nauki?
Fundamentem życiowej filozofii pana Zenona jest energia. Zawsze ją miał i to pchało go w różne strony. Na chwilę zatrzymał go zawał serca.
- Po pobycie w szpitalu kupiłem sobie… rower - mówi dumnie.
Od tamtej pory - nie narzeka. Najpierw zapisał się na otwarte zajęcia na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza. Wybrał psychologię i filozofię. Potem poszedł na kurs języka chorwackiego i tak po nitce do kłębka trafił na studia. Pewnego dnia wykładowczyni zaproponowała mu, żeby przyszedł studiować dziennie do Instytutu Filologii Słowiańskiej Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
- Najpierw wyśmiałem ten pomysł, ale z czasem zacząłem się do niego przekonywać, aż w końcu zapytałem moją córkę o zdanie i jej się ten pomysł spodobał. To mnie ośmieliło - mówi emeryt.
Gdy je skończył, stał się wzorem do naśladowania i trafił do większości polskich gazet i telewizji. Od razu postanowił też iść za ciosem i dostał się na kolejne studia. Tym razem była to archeometria.
- Fascynowało mnie połączenie chemii i archeologii, bo kiedyś skończyłem technikum chemiczne. W mojej pracy magisterskiej badałem fosfor w glebie pod Poznaniem, gdzie 6 tysięcy lat temu były grobowce - opisuje emeryt.
Zanim jednak doszło do obrony dyplomu, pan Zenon musiał między innymi odbyć 6 tygodni praktyk archeologicznych.
- Razem z 7 innymi studentami pracowałem na wzgórzu Przemysław w Poznaniu. Nie obijałem się, na kolanach, w upale, odsłaniałem kolejne warstwy ziemi, dokumentowałem i nosiłem wiaderka do kontenera - wspomina pan Zenon.
- Wszystko się opłaciło, bo zdobyte umiejętności bardzo satysfakcjonują seniora. Teraz idę na studia wypoczynkowe, ale potem… kto wie, co mi do głowy wpadnie - mówi i na koniec dodaje, że bardzo by chciał, żeby inni emeryci poszli w jego ślady.