O zaginięciu Lulusia informowaliśmy kilka dni temu. Kangur uciekł, przez otwartą bramę, z prywatnej hodowli. Nie bacząc na zagrożenia, postanowił pozwiedzać Puszczę Zielonkę pod Poznaniem. Ani pogoda, ani zdobycie pożywienia nie niepokoiło leśników. Wszyscy bali się, żeby kangur nie padł ofiarą bytujących w lasach wilków.
Zobacz: Kangur na gigancie! Luluś uciekł z hodowli i był widziany w lesie pod Poznaniem
- Nie martwimy się o klimat czy o pożywienie dla Lulusia, bo o tej porze roku jest dla niego w lesie sporo, ale martwimy się, że to zwierzę się stresuje i przez to może słabnąć i zachowywać się też niekonwencjonalnie - tłumaczył Wiesław Krzewina, dyrektor Leśnego Zakładu Doświadczalnego.
Na szczęście ucieczka Lulusia nie trwała długo. Jak poinformował Krzewina, kangura udało się złapać i wrócił do swojego domu. - Luluś wraca z giganta!! Świetna wiadomość, nasz kangur lokalny już w domu! Aktualnie zjada drugie śniadanie na swoim wybiegu - poinformowali leśnicy.
- Wszystko odbyło się bardzo sprawnie - mówi o łapaniu kangura Krzewina. Pomogła właścicielka zwierzęcia, która wiedziała o przysmakach kangura, między innymi marchewce. Okazało się, że leśna dieta torbaczowi bardzo służyła. - Był tylko zestresowany. Poza tym jego kondycja jest doskonała - zdradza "Super Expressowi".