Zna go cała Polska a nawet Europa! Arkadiusz Ł. z Poznania dostał od mediów i śledczych mało chlubny tytuł - twórcy okradania staruszków metodą „na wnuczka”. W książkach telefonicznych wyszukiwał nazwiska ze starodawnymi imionami, co miało świadczyć o wieku ofiary, telefonował do nich i przedstawiał historię o kłopotach. Podawał się za krewnego i prosił o wsparcie oraz namawiał do pożyczek.
Łatwowierni, często schorowani i niedosłyszący ludzie dawali się nabrać i sami oddawali oszustowi oszczędności życia. Gdy orientowali się, że to nie bliscy potrzebują finansowego wsparcia - po Hossie i jego ludziach nie było już śladu.
Mężczyzna wpadł jednak w końcu w ręce niemieckiej policji i w sądzie już w Polsce usłyszał wyrok 6,5 roku więzienia. Wcześniej opływał w luksusy, teraz musi mu wystarczyć więzienna cela. Z wyrokiem nie zgodziła się ani obrona Hossa, ani oskarżenie. W procesie apelacyjnym sąd uniewinnił Arkadiusza Ł. od popełnienia sześciu przestępstw i prawomocnie skazał jedynie za trzy oszustwa.
Sąd skazał go jednak i tak na sześć lat więzienia. Dlaczego? Bo to co Hoss robił było procederem haniebnym i szkodliwym społecznie, a Hoss z przestępstw zrobił sobie stałe źródło dochodu. "Król wnuczkowej mafii” został uniewinniony między innymi dlatego, że niemiecka policja nielegalnie podsłuchiwała Hossa, a to te podsłuchy były głównym dowodem w sprawie. Niemcy nie mieli zgody na podsłuchiwanie polskiego obywatela. Wyrok jest prawomocny.