W niedzielę - 8 czerwca - na terenie działalności Dolnośląskiego Inspektoratu Ochrony Zwierząt odbyła się wstrząsająca interwencja. Z jednej z posesji zabrano psa, Otisa, który był na skraju wyczerpania. Zwierzę wcześniej było trzymane w budzie, nie było karmione. Jego ciało gniło za życia.
- Zrezygnowane i obolałe ciało nie jest w stanie utrzymać się na własnych łapkach. Skóra – w strupach, ranach, krwi, cuchnąca zgnilizną. Patrzysz – i nie wierzysz, że to żywa istota - relacjonowali wolontariusze DIOZ. Pracownicy DIOZ ustalili, że właściciele nie reagowali na stan czworonoga. Dopiero sąsiedzi w internecie opublikowali apel o ratunek dla psa. To wtedy jedna z domowniczek – studentka prawa na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu – postanowiła pozbyć się problemu.
- Zamiast ratować – zapakowała konające ciało do wora i uciekła do lasu. Pomocnictwo w znęcaniu się nad zwierzęciem to przestępstwo. Taka osoba ma kiedyś decydować o losie innych sprawców przemocy wobec zwierząt? - grzmią przedstawiciele Dolnośląskiego Inspektoratu, którzy dodają, że tylko dzięki determinacji sąsiadów, którzy śledzili ją i zawiadomili policję, psa udało się odzyskać i przymusić kobietę do powrotu z nim na posesję.
Polecany artykuł:
Uczelnia wszczęła już postępowanie dyscyplinarne wobec studentki i zapowiedziała złożenie zawiadomienia do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa.
Tymczasem, trwa walka o życie Otisa. - Jego stan jest krytyczny. To nie tylko niedożywienie. To gnijąca skóra, odwodnienie, wychłodzenie, anemia i cała masa nigdy nieleczonych chorób. To pies, który nie powinien już żyć – a jednak jeszcze oddycha - mówią przedstawiciele DIOZ.
Pomóc w leczeniu można TUTAJ.