zabójstwo przedszkolaka

Ten lekarz widział już niejedną śmierć. Po stracie Maurycego wszyscy są w rozsypce. "Płakał cały zespół"

2023-10-27 10:33

Dramat, który rozegrał się w Poznaniu nie mieści się w głowie normalnego człowieka. 5-letni Maurycy został zaatakowany nożem przez 71-letniego Zbysława C. Szef oddziału kardiochirurgii dziecięcej, który operował chłopca, twierdził, że zabójstwo chłopca to "najgorsza historia, jaka spotkała go w życiu zawodowym". W rozmowie z "Gazetą Wyboczą" wyznał także, że cały zespół medyków, który walczył o życie przedszkolaka, wciąż nie może wymazać tamtych chwil z pamięci...

O koszmarze, który rozegrał się w Poznaniu mówi cała Polska. W środę (18 października 2023 r.), około godziny 10.00 w rejonie skrzyżowania ulic Łukaszewicza i Karwowskiego na poznańskim Łazarzu, przedszkolaków zaatakował nożownik. Dziennikarka "Super Expressu" ustaliła, że grupa dzieci wyszła z placówki na wycieczkę do pobliskiej poczty. Chcieli wysłać pocztówki. 5-letni Maurycy zmarł w szpitalu. - Sprawca został zatrzymany przez przypadkowych przechodniów i policjantkę w czasie wolnym od służby - powiedział mł. insp. Andrzej Borowiak, rzecznik prasowy KWP w Poznaniu.

Lekarze chcieli wyrwać 5-latka ze szponów śmierci. Lekarzowi łamał się głos. "Medycyna jest bezsilna"

Profesor Przemysław Mańkowski był jednym z lekarzy, którzy robili wszystko, aby ocalić Maurycego. Doświadczony kierownik Kliniki Chirurgii, Traumatologii i Urologii Dziecięcej ze Szpitala Klinicznego im. Karola Jonschera w Poznaniu nie mógł powstrzymać emocji. - Naprawdę byli aniołowie, którzy próbowali ze szponów śmierci wyrwać to małe dziecko. Rany były jednak tak poważne, że po prostu nie miało szans. To jest mały chłopczyk, który ma bardzo mało krwi i tak duży uraz, który uszkodził główne naczynia spowodował, że po prostu medycyna jest bezsilna - mówił drżącym głosem pan profesor.

Zobacz także: Zbysław C. nie przyznaje się do zabicia 5-letniego Maurycego! Przerażające słowa mordercy

Głos w sprawie zabrała także szef oddziału kardiochirurgii dziecięcej szpitala, dr n. med. Marcin Gładki. - Zanim otworzyłem klatkę piersiową, zobaczyłem na jego skórze dwa duże ukłucia. To nie były draśnięcia, ale silne, zadane z premedytacją pchnięcia nożem. Nóż przeciął ubranie, przeszedł przez ścianę klatki piersiowej, przeponę, płuco, opłucną, osierdzie i zatrzymał się jakieś 10 cm w głąb ciała, rozszarpując żyłę główną dolną - powiedział dziennikarzom "Gazety Wyborczej" dr Gładki.

Dr Marcin Gładki przyznał na łamach "Wyborczej", że zetknięcie się z przypadkiem Maurycego było trudnym przeżyciem dla wszystkich lekarzy, którzy operowali chłopca. - Płakał cały zespół. Nie widziałem nigdy, żeby dorosłe, rosłe chłopy tak płakały. A przecież doświadczyliśmy już wszyscy śmierci na bloku operacyjnym - powiedział i dodał, że nadal "trudno mu otrząsnąć się z tej tragedii".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki