- Trwa śledztwo po tragicznym wypadku na niestrzeżonym przejeździe kolejowym w Dachowej, gdzie 15 sierpnia pociąg zderzył się z samochodem.
- W wyniku zderzenia zginęły cztery osoby podróżujące autem, w tym znany poznański cukiernik z żoną oraz inna para emerytów.
- Policja wciąż czeka na kluczowe nagrania z lokomotywy pociągu, które mają pomóc w ustaleniu przyczyn tragedii.
W miejscowości Dachowa nie ma osoby, która nie mówiłaby tylko o jednym. W pierwszy dzień długiego, sierpniowego weekendu, tuż przed godziną 14.00, wydarzył się tam tragiczny w skutkach wypadek. Kierowca BMW wjechał na niestrzeżony przejazd a w auto uderzył pociąg Polregio jadący z Łodzi do Poznania.
Zobacz: Znany cukiernik z Poznania wjechał prosto pod pociąg. Wszyscy zginęli. "Będzie nam ich brakować"
Jak nieoficjalnie dowiedział się portal o bezpieczeństwie brd24.pl, kierowca osobówki na początku prawidłowo zachował się na przejeździe niestrzeżonym. Zatrzymał się przed znakiem STOP, by po chwili ruszyć, gdy do przejazdu zbliżał się rozpędzony skład pociągu.Pociąg uderzył w auto osobowe z prędkością przekraczającą 100 km/h.
Auto zostało przeciągnięte kilkadziesiąt metrów dalej. Niestety, zginęły wszystkie 4 osoby, które podróżowały samochodem. Za kierownicą auta, nowego BMW, siedział Jarosław C. - cukiernik, były przedsiębiorca, który prowadził kiedyś na poznańskich Jeżycach kultową cukiernię. Obok niego siedziała jego żona Lilianna, w aucie podróżowała jeszcze jedna para emerytów.
Jak dowiedział się Super Express, policja wciąż fizycznie nie otrzymała nagrania monitoringu z kamery zainstalowanej w lokomotywie. Taka kamera zapisuje obraz i dźwięk, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz lokomotywy. Gdy dochodzi do wypadku, to dla śledczych cenny dowód. - Jeszcze fizycznie nie otrzymaliśmy zapisu z kamery - mówi Andrzej Borowiak z wielkopolskiej policji.
Sprawa wypadku nie trafiła jeszcze do Państwowej Komisji Badania Wypadków Kolejowych. Na razie zajmuje się nią specjalnie powołana komisja kolejowa przy PKP SA.