Przypomnijmy, do dramatycznych zdarzeń doszło w lipcu 2024 r. w Środzie Wielkopolskiej niedaleko Poznania. Do pięknej zabytkowej wilii, pod osłoną nocy, włamał się mężczyzna mieszkający naprzeciwko. Wszedł przez okno. Wcześniej Alexander L. pokłócił się ze swoja konkubiną, upił, a potem chciał skoczyć z dachu. Stojąc na szczycie budynku kamienicy, w której mieszkał, zauważył, że w willi naprzeciwko otarte jest okno na parterze. Zrezygnował ze skoku i postanowił zakraść do domu sąsiadów. Tam, w salonie dostrzegł mężczyznę śpiącego na kanapie. To był ksiądz Łukasz S., syn stomatolożki.
Alexander L. wrócił jednak do swojego mieszkania, gdzie pobił swoją konkubinę. Jednak cenne przedmioty, które zauważył w domu stomatolożki, sprawiły, że ponownie się tam pojawił.
- Zacząłem szukać cennych rzeczy, a gdy z torby wypadł mi na podłogę młotek, mężczyzna na kanapie się obudził. Wtedy go dwa razy uderzyłem w głowę - zeznał śledczym Mołdawianin.
Następnie mężczyzna poszedł na piętro. Wszedł do sypialni Elżbiety S. Kobieta nie spała, jednak ze względu na słaby wzrok pomyślała prawdopodobnie, że to jej syn, a nie włamywacz. Wtedy Alexander L. podszedł do swojej ofiary i zadał jej dwa ciosy w głowę. Następnie zajął się plądrowaniem willi. Jego łupem padł m.in. posąg Jana Pawła II, cukiernica, pióra, figurka żołnierza, modlitewnik. Po wszystkim poszedł do siebie do domu.
Życia kobiety nie udało się uratować. Ksiądz Łukasz przez wiele dni walczył o życie. Alexander L. został zatrzymany, a w jego domu odnaleziono przedmioty zrabowane z domu ofiary.
W czerwcu Alexander L. stanął przed sądem, gdzie odpowiadał za zabójstwo i próbę jego dokonania, popełnione w celu osiągnięcia korzyści majątkowej oraz w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie. Mężczyzna był także oskarżony o naruszenie miru domowego pokrzywdzonych oraz znęcania się fizyczne i psychiczne nad swoją partnerką. Już pierwszego dnia procesu, Alexander L. przyznał się do zarzucanych mu czynów. Przeprosił również rodzinę i powiedział, że się będzie modlić za nich.
9 lipca 2025 roku Alexander L. usłyszał wyrok. Sąd uznał go za winnego i skazał na karę dożywotniego więzienia. Mężczyzna musi też zapłacić zadośćuczynienie dla rodziny poszkodowanych w kwocie 35 tysięcy złotych. Zdaniem sądu Alexander R. nie działał z motywacji zasługującej na szczególne potępienie, gdyż wzbogacenie się nie jest takim motywem.
- Atakując bezbronnych oskarżonych działał z zamiarem bezpośrednim pozbawienia życia. Było to zaplanowane. Działał z zimną krwią - uzasadniała wyrok sędzia Karolina Siwierska.
W uzasadnieniu wyroku sędzia wskazała, że "oskarżony jest bardzo zdemoralizowany, również jego przeszłość o tym świadczy". Mężczyzna był już wcześniej karany w Ukrainie i w Mołdawii
- Działał okrutnie. Powinien być wyeliminowany z życia społecznego na zawsze, bo jest niebezpieczny - podkreśliła sędzia Karolina Siwierska.
Mołdawianin był też oskarżony o znęcanie się nad swoją konkubiną.
Wyrok dla Alexandra L. nie jest prawomocny.