Trwa walka z czasem

Zosia potrzebuje miliona złotych, by uratować jej serce. Na kredyt nie ma szans! "W banku myśleli, że żartujemy"

2022-11-10 14:56

Rodzice małej Zosi Kąsowskiej (4 l.) spod Środy Wielkopolskiej potrzebują miliona złotych, by uratować życie swojej córeczki. Gdy w banku powiedzieli, że chcieliby dostać taki kredyt zostali… wyśmiani. - Myśleli, że żartujemy, bo mąż jest operatorem maszyn, a ja jestem na urlopie wychowawczym i nie mamy zdolności kredytowej - mówi smutnym głosem mama dziewczynki.

Choroba córeczki spadła na jej mamę jak grom z jasnego nieba. Mała kruszyna dopiero zaczęła rosnąć pod sercem mamy, a już było wiadomo, że jej własne serduszko jest chore. - Choroba wyszła w badaniach prenatalnych. To było około 5 miesiąca ciąży. Pamiętam, że myślałam że zacznę rodzic ze strachu - mówi Katarzyna Banasik, mama dziewczynki.

Dwa tygodnie po narodzinach maleńkiej Zosi potrzebna była pierwsza operacja, bo diagnoza była przytłaczająca: złożona wada serca - przełożenie wielkich pni tętniczych. - Podczas pobytu w szpitalu doszło do bezdechu, aparatura wykazywała niską saturację. Po 2. tygodniach odbyła się pierwsza operacja przywrócenia połączeń w serduszku. Zosia była tak spuchnięta, że przez tydzień leżała z otwartą klatką piersiową, ponieważ serduszko się nie mieściło - opowiadają rodzice Zosi.

Pół roku później wystąpiły nieoczekiwane komplikacje, tzw. zwężenia. Potrzebna była reoperacja! Lekarze zapewniali, że będzie wszystko dobrze, że po operacji Zosia będzie zdrowym dzieckiem bez potrzeby zażywania leków. Tak się jednak nie stało. Dzisiaj Zosia jest po trzech operacjach. Ostatnia została wykonana przez kardiochirurga z Genewy, którego polscy specjaliści sprowadzali do Polski do najcięższych przypadków.

- Mieliśmy szczęście w nieszczęściu, że się zakwalifikowaliśmy - mówi mama dziewczynki. Niestety Zosia potrzebuje kolejnego ratunku i kolejnej operacji. Przeprowadzić może ją tylko lekarz z Genewy. Operacja na poprzecznym łuku aorty jest szalenie trudna i niebezpieczna. W Polsce nikt nie chce się jej podjąć, a za granicą to koszt miliona złotych. Na zbiórce, którą można zasilić TUTAJ jest dopiero kilkadziesiąt tysięcy złotych. - A my nie mamy czasu - apeluje pani Kasia. Zosia jest teraz w najlepszej predyspozycji do operacji. Kłopotem są pieniądze.

- Gdy powiedziałam kobiecie z banku, że potrzebuję miliona złotych, to potraktowała to jako żart i mnie wyśmiała - mówi pani Kasia. Niestety, ratowanie życia dziecka za taką kwotę żartem nie jest. - Będziemy wdzięczni za każdą pomoc, sami nie jesteśmy w stanie jej uzbierać - mówi mama Zosi.

Jak powstają rzeszowskie rogale św. Marcina?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki