Tragiczna ŚMIERĆ w Radomiu: 93-latek dwie noce leżał nieopodal szpitala. Jak to się stało, że zamiast trafić do lekarza spadł ze skarpy?

i

Autor: Unsplash.com /CC0/ fot. Matt Seymour

Tragiczna ŚMIERĆ w Radomiu: 93-latek dwie noce leżał nieopodal szpitala. Jak to się stało, że zamiast trafić do lekarza spadł ze skarpy?

2020-06-27 18:41

Do rodzinnego dramatu doszło w miniony weekend w Radomiu. 93-letni mężczyzna, po tym, jak zasłabł przed domem, został zabrany karetką do radomskiego szpitala. Tam jednak nie trafił do lekarza, tylko... "zniknął". Jak się później okazało, prawdopodobnie spadł ze skarpy. Starszego mężczyznę odnaleziono dopiero po dwóch dniach. Niestety, nie przeżył. Rodzina zastanawia się, jak mogło do tego dojść.

Sprawa sięga piątku, 19 czerwca 2020 r. Jak opisuje TVN24, 93-letni mężczyzna stracił przytomność na podwórku swojego domu. Ponieważ jego syn, który się nim opiekował, w tym czasie był ze swoją żoną na badaniach w szpitalu, karetkę wezwała sąsiadka. Kiedy syn mężczyzny pojechał do szpitala, do którego przewieziono 93-latka, okazało się, że ze względu na epidemię koronawirusa, nie może wejść do środka, a jedynie zostawić rzeczy dla ojca w namiocie przed placówką. Jeszcze wtedy nikt nie podejrzewał, że staruszek w rzeczywistości nie trafi pod opiekę lekarzy.

CZYTAJ TEŻ: Koronawirus na Pierwszej Komunii Świętej w Wienianie. Pilny komunikat sanepidu!

Rodzina następnego dnia rano dowiedziała się dzwoniąc zapytać o stan 93-latka, że mężczyzna... wypisał się ze szpitala jeszcze tego samego dnia. Synowa i syn byli w szoku. Mężczyzna nie był już samodzielny, był w zaawansowanym wieku, chorował na cukrzycę, miażdżycę, miał też początki Alzheimera.

Okazało się, że szpital zgłosił zaginięcie mężczyzny dopiero w sobotę rano. Rodzina, która chciała szukać 93-latka na własną rękę, prosiła w szpitalu oraz na policji o nagranie z monitoringu, by zobaczyć w którą stronę poszedł ojciec - bezskutecznie. Staruszek nie wrócił do domu kolejną noc.

Radom: 93-latek odnaleziony niedaleko szpitala po dwóch nocach

Jak opisuje TVN24, przełom nastąpił dopiero w niedzielę. - Coś się zmieniło w niedzielę rano, bo pół komendy zaczęło jeździć, dzwonić, odmiana niesamowita, pewnie ktoś się zorientował, że popełnili duży błąd i zaczęli działać - mówi syn zaginionego w rozmowie z TVN24.

Niestety, 93-latka znaleziono około 100 metrów od szpitala. Prawdopodobnie spadł ze skarpy i nie mógł sobie poradzić. Tak przeleżał dwie noce, w deszczu.

Jak opisuje TVN, który dotarł do monitoringu, mężczyzna po przyjęciu do szpitala, trzy razy wychodził z oddziału błąkając się w jego okolicy i wracając do środka. Za czwartym razem jednak już nie wrócił i ślad się urywa. Mężczyzna nie przeżył tych wydarzeń, jak informuje rodzina, zmarł w poniedziałek, 22 czerwca 2020 r.

Jak opisuje portal, sprawą zainteresowała się Komenda Główna Policji. Wszczęte postępowanie dyscyplinarne ma wyjaśnić między innymi, dlaczego w czasie, kiedy 93-latek zaginął, ponad 200 policjantów pilnowało meczu, który odbywał się bez udziału kibiców.

Czy 93-latek mógł sam wypisać się ze szpitala? Dlaczego szpital zawiadomił policję o jego zaginięciu dopiero następnego dnia rano? Czy na te i inne pytania rodzina mężczyzny usłyszy odpowiedzi?

Czytaj Super Express bez wychodzenia z domu. Kup bezpiecznie Super Express KLIKNIJ tutaj

20-latka zabłądziła w Biebrzańskim Parku Narodowym. Szczęśliwy finał nocnych poszukiwań

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki