Ala i Andrzej S. byli małżeństwem od kilkunastu lat. Mieszkali w wielkim domu na osiedlu domów jednorodzinnych, który miał wybudować ojciec kobiety - zmarły już policjant wysokiego szczebla. Para doczekała się córki uzdolnionej sportowo. O małżeństwie większość sąsiadów mówi w samych superlatywach, ale są i tacy, którzy zaznaczają, że dobrze było tylko na zewnątrz. W murach domu miały dziać się rzeczy, o których kobieta miała mówić niechętnie, ale kobieta mieszkająca nieopodal domu miała rozmawiać z Alą S. i słyszeć od niej, że ta żali się na swojego męża i sytuację w domu. Co wydarzyło się w nocy z 15 na 16 maja? Prokuratura Okręgowa w Rzeszowie podaje, że w domu rodziny S. doszło do usiłowania zabójstwa, którego miała dokonać kobieta wobec swojego męża.
- Prokuratura Rejonowa w Leżajsku nadzoruje śledztwo przeciwko 48-letniej Ali S., podejrzanej o usiłowanie zabójstwa 49-letniego Andrzeja S. Do zdarzenia doszło w nocy z 15 na 16 maja 2025 roku w Leżajsku (woj. podkarpackie). Z ustaleń postępowania wynika, że kobieta, działając z bezpośrednim zamiarem pozbawienia życia pokrzywdzonego, zadała mu cios nożem w okolice brzucha. W wyniku ataku doszło do powstania głębokiej rany kłutej jamy brzusznej w rejonie wątroby, co skutkowało ciężkim uszczerbkiem na zdrowiu w postaci choroby realnie zagrażającej życiu - przekazywał prokurator Krzysztof Ciechanowski, Rzecznik Prasowy prokuratury Okręgowej w Rzeszowie.
Polecany artykuł:
- Zamierzonego celu podejrzana nie osiągnęła jedynie dzięki szybkiemu udzieleniu pomocy medycznej przez osoby trzecie. Czyn ten zakwalifikowano jako usiłowanie zabójstwa w zbiegu z spowodowaniem ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - dodał prokurator. - W toku śledztwa ustalono, że podejrzana i pokrzywdzony są małżeństwem i wspólnie zamieszkują w Leżajsku. Ala S. została przesłuchana w charakterze podejrzanej, nie przyznała się do zarzucanego jej czynu oraz skorzystała z prawa do odmowy składania wyjaśnień - przekazał Krzysztof Ciechanowski.
Na wniosek Prokuratury Rejonowej w Leżajsku, 24 maja Sąd Rejonowy w Leżajsku zastosował wobec podejrzanej środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy. - Sąd uznał, że istnieją przesłanki ogólne i szczególne do zastosowania tego środka – w szczególności konieczność zabezpieczenia prawidłowego toku postępowania, grożąca podejrzanej surowa kara oraz obawa bezprawnego utrudniania postępowania. Ala S. nie była dotychczas karana. Za zarzucany czyn grozi kara pozbawienia wolności na czas nie krótszy niż 10 lat albo kara dożywotniego pozbawienia wolności - podsumował prokurator K. Ciechanowski.
- Ze względu na charakter postępowania, jego dobro oraz konieczność ochrony pokrzywdzonego, na obecnym etapie nie będą udzielane dalsze informacje w sprawie -czytamy w komunikacie prokuratury.
Sąsiadka: "Mówiła, że ten jej mąż jest strasznie niedobry"
Jak udało się nam nieoficjalnie ustalić, kobieta po próbie zabójstwa miała sama próbować odebrać sobie życie, jednak celu tego nie osiągnęła. Od próby samobójczej również miały ją odwieść osoby trzecie. Od najbliższej sąsiadki dowiadujemy się, że małżeństwo było w trakcie rozwodu. – Nie wiem co tam zaszło. Ala była taką dobra osobą. Nigdy nie przeszła wobec człowieka obojętnie. Zawsze się odezwała, czy podeszła i uściskała. (…) Do mnie mówiła, że ten jej mąż jest strasznie niedobry. Nie powiedziała mi, że ją bije czy coś, ale że jej psychicznie bardzo dokuczał. Psychicznie ją niszczył. Ona musiała być w strasznej desperacji, że coś takiego by zrobiła. To było o 1.30 w nocy, karetki nas obudziły. On jej musiał okropnie dokuczyć – mówiła sąsiadka
- Ja wiem tylko tyle, że ona mówiła, że Andrzej nie chciał za nic płacić. Ona wszystkie obowiązki domowe miała na swojej głowie. Ona za to wszystko płaciła. Ona pracowała w Gospodarce Komunalnej, on na stacji benzynowej - dodała kobieta mieszkająca nieopodal rodziny S. – Jej ojciec do mnie mówił przed śmiercią, że nie zapisze na niego i na nią, bo on jest kawał skur… (…) on miał o nim złe zdanie. Ja wiem tyle co ona opowiadała, co ona mówiła, bo nieraz to aż się rozpłakała - podsumowała sąsiadka.
Inna osoba z najbliższego otoczenia mówiła: "Ja o nich złego słowa nie powiem. Mi sąsiedzi mówili, że tam się coś stało, że Ala chciała zabić Andrzeja. Ja w to nie wierzę. Ona była bardzo spokojna. Andrzej też był dobrym sąsiadem. Odezwał się, ale ona to dusza człowiek. Zawsze miła, serdeczna. No to nie mogło się stać. Chociaż jak teraz pomyślę, to ta Ala kiedyś sprzedawała kwiatki koło cmentarza, dobra robota, w cieple, nie trzeba harować, dla kobiety dobra fucha. Potem ona poszła do tej Gospodarki Komunalnej, nie wiadomo dlaczego. Przecież ona z chłopami pracowała, fizycznie, sprzątała i takie prace typowo męskie, nasadzenia, mycie chodników. Przecież to taka delikatna kobieta. Może jakieś emocje chciała rozładować?" - zastanawiała się sąsiadka.
– Ona na rowerze jeździła bardzo dużo. Wiem, że na Mazurach była. Ona to taka do rany przyłóż. O nim złego słowa nie powiem, bo tez zawsze pomocny jako sąsiad i nigdy z nimi nie było żadnych nieporozumień. O tym, że oni się mieli rozwodzić to pierwsze słyszę, ale kto tam wiec, co się dzieje w czterech ścianach - podsumowała kobieta.