W mięsie z Nowej Dęby były nie tylko konserwanty? To nie koniec badań

i

Autor: SUPER EXPRESS - BEATA OLEJARKA;Getti Images zdjęcie ilustracyjne

TOKSYCZNA DAWKA

W mięsie z Nowej Dęby były nie tylko konserwanty? To nie koniec badań

2024-03-07 11:19

W środę 6 marca ogłoszono wyniki badań laboratoryjnych, którym zostały poddane galarety mięsne sprzedawane na targowisku w Nowej Dębie. Eksperci ustalili, że znajdowały się w nich toksyczne ilości azotynu sodu - konserwantu przeznaczonego do peklowania mięsa. Wciąż badane są wyroby wędliniarskie, które policjanci zabezpieczyli na posesji Reginy i Wiesława S. Czy w "swojskich" wyrobach z Nowej Dęby były tylko konserwanty?

Tragedia w Nowej Dębie. W galaretach wykryto toksyczne ilości azotynu sodu, ale to nie koniec badań

Do tragedii w Nowej Dębie (woj. podkarpackie) doszło 17 lutego: jedna osoba zmarła, a dwie pozostałe z objawami ostrego zatrucia były hospitalizowane. Wcześniej spożyły galarety wieprzowe ze stoiska Reginy i Wiesława S., którzy własnoręcznie wyrabiali m.in. zimne nóżki czy wędliny.

Po śmiertelnym zatruciu małżeństwo zostało aresztowane, zwolniono ich do domu po przesłuchaniu. Prokuratura ustaliła, że nie mieli wymaganych pozwoleń, a warunki produkcji były koszmarne. Policja zabezpieczyła na ich posesji dodatkowe 20 kg wędlin, które razem z galaretami zostały przetransportowane na badania do Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.

Już wiadomo, że w zimnych nóżkach z Nowej Dęby zostały wykryte toksyczne ilości azotynu sodu - konserwantu do peklowania mięsa. W pozostałych próbkach ilości azotynu były w normie. To jednak nie koniec badań. 

- Wciąż badamy dostarczone próbki pod kątem także innych substancji. Na wyniki trzeba jeszcze poczekać - przekazał "Faktowi" dyrektor instytutu, prof. Stanisław Winiarczyk.

Czy po aferze w Nowej Dębie mieszkańcy boją się kupować mięso na ulicy

Wyniki badań laboratoryjnych trującej galarety z Nowej Dęby

– Stężenie azotynu sodu wahało się od 16 do 19 tysięcy miligramów na kilogram produktu. Z kolei badanie nieznanej substancji dostarczonej przez prokuraturę w postaci białego proszku wykazało, że jest to czysty chemicznie azotyn, który prawdopodobnie mógł być dodany omyłkowo do galarety - powiedział Radio Lublin prof. dr hab. Stanisław Winiarczyk, dyrektor Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, oraz zaznaczył, że azotyn sodu jest używany do peklowania mięsa, ale na pewno nie w takim stężeniu. 

- Zawartość tzw. peklosoli azotynu sodu nie przekracza pół procenta, natomiast dopuszczalna ilość dodatku azotynu sodu w procesie peklowania surowca mięsnego waha się od 100 do 150 miligramów na kilogram surowca. Proszę porównać 100, 150 miligramów do 16 lub 19 tysięcy miligramów - dodał ekspert. 

Czym jest azotyn sodu, który doprowadził do śmiertelnego zatrucia?

Azotyn sodu (E250) to syntetyczny konserwant używany do peklowania mięsa. Jest solą kwasu azotowego III (kwasu azotawego) oraz sodu. Ma na celu hamowanie rozwoju bakterii jadu kiełbasianego. W przypadku jego przedawkowania może doprowadzić do śmierci. Azotyn sodu reaguje z hemoglobiną, przez co staje się niezdolna do transportowania cząsteczek tlenu.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki