Zakręt śmierci w Jamnicy. Droga usłana krzyżami. Tu zginęli rodzice Sebastianka [ZDJĘCIA]

i

Autor: KPP Stalowa Wola, Beata Olejarka/SE Zakręt śmierci w Jamnicy. Droga usłana krzyżami. Tu zginęli rodzice Sebastianka

Zakręt śmierci w Jamnicy. Droga usłana krzyżami. Tu zginęli rodzice Sebastianka [ZDJĘCIA]

Zakręt śmierci w Jamnicy. Tak okoliczni mieszkańcy nazywają około trzykilometrowy odcinek drogi od Stalowej Woli do Jamnicy, na którym nie po raz pierwszy dochodzi do wstrząsającej tragedii. To droga usłana krzyżami! Stoją przy drodze – nie jeden i nie dwa – smutno przypominając o śmierci ludzi. Tu też zginęli rodzice Sebastianka, Artura i Norberta. 3 lipca 2021 roku trzej mali chłopcy zostali osieroceni, gdy pijany kierowca, pędząc 120 km/h, staranował samochód ich rodziców. Wkrótce na zakręcie śmierci w Jamnicy stanie zapewne kolejny krzyż, upamiętniający tragedię.

Zakręt śmierci w Jamnicy. Odcinek drogi pod Stalową Wolą ma fatalną sławę. Nic dziwnego. Leśna droga stała się ostatnim miejscem w ziemskiej wędrówce zbyt wielu osób. Kierowcy przeceniali swoje umiejętności, jechali za szybko albo po alkoholu. Ta droga jest usłana krzyżami – po obu stronach szosy stoi ich w sumie kilkanaście. W ponury sposób przypominają o tragediach, do których tu dochodziło. Miały być też przestrogą dla innych. Bezskutecznie. To tu zginęli rodzice Sebastianka, Artura i Norberta. Marzena (+37 l.) i Mariusz (+39 l.). K. niczym nie zawinili. Znaleźli się po prostu w niewłaściwym miejscu i czasie – na zakręcie śmierci w Jamnicy pod Stalową Wolą – gdy jechał tamtędy Grzegorz G., pędząc po pijaku przynajmniej 120 km/h.

Zobacz: Jamnica: Ostatnie pożegnanie Marzeny i Mariusza. Rodziców aniołków zabił pijany kierowca

Droga usłana krzyżami łączy powiat stalowowolski z tarnobrzeskim. Na ostrych zakrętach stoją znaki ostrzegawcze, a przed szarżowaniem z nadmierną prędkością przestrzegają też przydrożne krzyże. Bezskutecznie.

3 stycznia tego roku na zakręcie śmierci w Jamnicy zginał 19-latek. Rozpędzone auto uderzyło w drzewo z taką siłą, że silnik pojazdu wypadł na zewnątrz. Strażacy relacjonowali później, że musieli użyć trzech zestawów narzędzi hydraulicznych, by wydobyć ciało młodego kierowcy z wraku samochodu. 19-latek nie miał szans na przeżycie.

Zakręt śmierci w Jamnicy pochłania kolejne życia. Po obu stronach drogi stoi szereg krzyży wspominających młodych, głodnych życia ludzi, którzy ginęli w tym miejscu. Na chwilę zapomnieli, że samochód to nie puszka chroniąca od śmierci. Przydrożne krzyże stoją nieme. Nie krzyczą, żeby zwolnić, nie ostrzegają kolejnych ofiar. Kierowcy w tym miejscu przyzwyczaili się do prędkości. Każdy uważa, że pokona ten zakręt, że jak zwykle nic się nie stanie…

Grzegorz G. pozbawił Szymonka rodziców. Ojciec staje w jego obronie.

Na DW 871 między Stalową Wolą a Jamnicą regularnie dochodzi do makabrycznych wypadków. Jak ten z początku września 2018 roku, gdy na zakręcie śmierci zginęło dwóch 25-latków. Ich BMW wypadło z drogi i zatrzymało się na drzewie. Spieszyli się na ślub, wieźli obrączki dla młodych, chcieli zdążyć za wszelką cenę. Radość wesela zamieniła się w rozpacz żałoby. Na zakręcie śmierci w Jamnicy stanął kolejny niemy krzyż.

Takich tragedii było niestety znacznie znacznie więcej. Winna była prędkość, brawura, czasem brak doświadczenia lub alkohol. Po każdym takim makabrycznym wypadku pozostaje tylko rozpacz i żal. Niekończące się pytania o to, czy tej tragedii można było uniknąć. Dlaczego akurat oni musieli umrzeć? Tak samo jest przecież w przypadku Marzeny i Mariusza, którzy zginęli na zakręcie śmierci w Jamnicy w sobotę, 3 lipca 2021 roku. Osierocili trzech małych synków… Zginęli w swoim samochodzie, gdy uderzyło w nich auto Grzegorza G. 37-latek był pijany. Jechał z prędkością co najmniej 120 km/h. W czwartek pogrzeb rodziców małych aniołków.

Sonda
Czujesz się bezpiecznie na polskich drogach?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki