Zniknęli bez śladu

Bruno wyjechał na wymarzone wakacje do Indii. Nigdy nie wrócił do domu

Bruno Muschalik wyjechał na swoje wymarzone wakacje do Indii. Nie wrócił do domu. Młody zabrzanin zaginął w Dolinie Cieni, nazywanej tak przez turystów z powodu licznych zaginięć podróżników. Od blisko dekady jego ojciec na własną rękę próbuje dociec, co stało się z jego synem. Historię zaginięcia i poszukiwań Bruna Muschalika opisuje Szymon J. Wróbel w swojej książce "Zawieszeni".

Bruno Muschalik zaginął 9 lat temu w Indiach, a dokładnie w  ich północnej części, po których podróżował. Ostatnio widziany był 8 sierpnia 2015 w Manali. Potem miał się udać autobusem do doliny Parvati - nazywanej Doliną Śmierci.

Jego ostatni sms do dziewczyny brzmiał: "Jestem spakowany, niektóre ubrania zostawiam w pralni i wychodzę na autobus"

Od tego momentu nie ma z nim żadnego kontaktu, mimo że wcześniej kontaktował się z rodziną i z najbliższymi przez Facebooka. Bruno 23 sierpnia miał powrotny samolot do Polski z New Delhi. Wiadomo, że do niego nie wsiadł.

- Bruno traktował tę podróż jako zakończenie studiów. Znał doskonale dwa języki, był wysportowany. Wierzyłem, że z pewnością poradzi sobie podczas podróży - mówił w rozmowie z Super Expressem Piotr Muschalik, ojciec zaginionego Bruna.

Wiadomo, że Bruno dotarł do Kasol, niewielkiej miejscowości w Indiach. To tutaj urywa się trop. Od 9 lat Piotr Muschalik szuka swojego syna i próbuje dociec, co się wydarzyło 8 sierpnia 2015 roku. Osobiście był już w Indiach kilkanaście razy. Początkowo indyjska policja działała bardzo opieszale. Dopiero po złożeniu skargi na bezczynność funkcjonariuszy w 2017 roku sąd podjął decyzję o wznowieniu śledztwa. W działania, których celem było odnalezienie 24-latka, zaangażowane były przede wszystkim biura poszukiwawcze z Indii i Izraela, a także prywatni detektywi z Polski. Ojciec Bruna pracował z całym sztabem ludzi, który pomagał mu na miejscu, ale także weryfikował pojawiające się nowe wątki z Polski. 

Działania poszukiwawcze w Indiach były prowadzone głównie przez pierwsze trzy lata. Obecnie działa głównie policja, a właściwie jedna z jej jednostek, przypominająca polską CBŚP. Pomaga również nasza prokuratura. Podpisano umowę o pomocy prawnej. - Wcześniej nasze pisma lądowały w koszu. Teraz nasze kontakty mają wyższą rangę - dodaje Piotr Muschalik.

Determinacja rodziców Bruna, by odnaleźć syna jest ogromna. Nie ustają w poszukiwaniach.

Jedną z historii osób zaginionych, którą opisał w swojej najnowszej książce Szymon J. Wróbel, opowiada właśnie o zaginięciu Bruna. Jego historię i innych zaginionych łączy jedno - nigdy nie wrócili do domu. Każdego roku w Polsce ginie ponad 10 tysięcy osób. Za każdym razem historia jest podobna. Wychodzą do szkoły, pracy czy wyjeżdżają na wakacje i znikają bez śladu. "Zawieszeni". O zaginionych i ludziach, którzy ich szukają to jednak nie tylko zbiór bolesnych ludzkich historii, które mogłyby stać się inspiracją dla niejednego kryminału. To również rozmowy z osobami, które dzięki swojej wiedzy, pasji i zaangażowaniu pomagają rozwikłać zagadki zaginięć.

- Za każdym zaginięciem, stoi niewyobrażalne cierpienie całych rodzin i bliskich, o którym mało kto myśli widząc w mediach kolejne nagłówki o zaginionych. To cierpienie często wzmaga rzesza naciągaczy, którzy próbują dodatkowo żerować na nieszczęściu tych rodzin - mówi Szymon J. Wróbel, autor książki "Zawieszeni". 

- Niedofinansowana Fundacja Itaka, często mylona jest z biurem podróży, do tego dochodzi szereg uchybień służb. Do tego wszystkiego dochodzi nadludzka determinacja rodzin, które nie ustają w poszukiwaniu bliskich, często płacąc za wysoką ceną. Dla mnie, te wszystkie kotłujące się emocje w tych historiach, były bardzo trudne do przerobienia. Tygodniami miałem problem ze spaniem. Gdyby jakiś autor wiele historii czy wątków z tej książki umieścił w kryminale, to czytelnik pomyślałby, że poniosła go fantazja. A to życie - dodaje autor nawiązują do przedmowy w książce, w której Dominik Jałowiczor, brat zaginionej w 1995 roku Ani, pisze, że: „Ich życie to film w którym ktoś źle obsadził role”.

Książka autorstwa Wróbla ma być drogowskazem dla wielu rodzin znajdujących się podobnej sytuacji.  Niestety, w polskim społeczeństwie wciąż żywy jest mit o czekaniu 48h od zaginięcia, by zgłosić zaginięcie. Nic bardziej mylnego. Zgłaszać należy od razu, kiedy cokolwiek nas zaniepokoi bo być może właśnie ta godzina czy dwie zdecydują o powodzeniu poszukiwań. Część dochodu ze sprzedaży książki zostanie przekazana na rzecz Fundacji Itaka.

Fundacja Itaka to najstarsza i największa polska organizacja pozarządowa, która kompleksowo zajmuje się problematyką zaginięć. Wspierają rodziny osób zaginionych na różnych etapach poszukiwań – zarówno w Polsce, jak i za granicą. Ponadto prowadzą linię wsparcia dla rodzin zaginionych, gdzie mogą otrzymać bezpłatną pomoc psychologiczną, prawną oraz socjalną.

W 2009 roku zostali polskim operatorem europejskiego numeru, znanego jako Telefon w Sprawie Zaginionego Dziecka i Nastolatka: 116 000

Rydzyk sięga głębiej do kieszeni pielgrzymów! Tego się nie spodziewali

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki