WUG, Wyższy Urząd Górniczy, górnictwo

i

Autor: Andrzej Bęben

Co się dzieje w kopalni, gdy w wypadku zginie górnik?

2019-07-02 16:26

Prokuratura Okręgowa w Katowicach wszczęła (2 lipca) śledztwo w sprawie wypadku w katowickiej KWK „Murcki-Staszic”, gdzie po silnym wstrząsie zginęło trzech górników, a sześciu zostało rannych. Taka procedura wynika z Kodeksu postępowania karnego. Prawo geologiczne i górnicze jasno określa, co się dzieje, gdy w kopalni ktoś zginie podczas pracy.

Pierwszym po Bogu w kopalni jest kierownik ruchu zakładu górniczego, czyli jej dyrektor. Jest on zobowiązany do niezwłocznego zgłoszenia wypadku do dyspozytora Wyższego Urzędu Górniczego (instytucji w randze ministerstwa) i danego dla miejsca Okręgowego Urzędu Górniczego. Ten uruchamia procedurę powypadkową. W wielkim skrócie sprowadza się ona do tego, że... Dyrektor kopalni staje na czele zespołu OUG. Do niego zostają dołączeni m.in. osoby kierownictwa kopalni i pracownicy działu mierniczo-geologicznego. To oni udokumentują miejsce wypadku w szkicu sytuacyjnym. Gdyby pracownik zginął w związku z obsługą lub pracą maszyn czy urządzeń, to do zespołu powołany zostałby specjalista energomechanik. Mamy już więc komisję powypadkową OUG. To ona przeprowadzi pierwszą wizję lokalną w miejscu tragedii. Powołana zostaje też komisja zakładowa, kopalniana.

Dopóki do rejonu, w którym doszło do wypadku nie dotrze dyrektor kopalni, NIKOMU INNEMU NIE WOLNO wchodzić w rejon wypadku. Komisja OUG przystępuje do wizji lokalnej. Przesłuchuje świadków. Zbiera i zabezpiecza dokumentację dotyczącą wykonywanych prac w związku z wypadkiem, książki kontroli, książki raportowe itp., czyli materiał pomocny do wyjaśnienia przyczyn, okoliczności i przebiegu wypadku. Równolegle pracują dwie komisje: zakładowa i OUG. Taki tryb obiektywizuje postępowanie. Jak długo może ono trwać? Nawet do kilku tygodni. W przypadku tragedii KWK „Murcki-Staszic” wszystko wskazuje, że doszło do niej wskutek przyczyn niezależnych od człowieka. Czy jednak tak było, to też ma być wyjaśnione w postępowaniu powypadkowym (i prokuratorskim również). W złożonych przypadkach, np. w 2003 r., gdy w pożarze w kopalni „Brzeszcze” zginął górnik postępowanie trwało rok! Zresztą, po roku dopiero odnalezione zostało ciało poszukiwanego. Tu warto wiedzieć, że nim zwłoki znaleziono, górnika uznano za zmarłego. Był to po raz pierwszy taki przypadek, i jak na razie jedyny, w historii górnictwa po roku 1989. Reguła jest taka: dokąd nie ma ciała, zakłada się, że poszukiwany żyje.

Prokuratura działa na trochę innych zasadach niż WUG. Nadzór górniczy ustala przyczyny i okoliczności wypadku. Postępowanie to wieńczy decyzja dyrektora OUG w formie orzeczenia o wypadku i nakazów koniecznych do wprowadzenia przez kopalnię, po to by w przyszłości uniknąć takich tragicznych zdarzeń. Postępowanie prokuratorskie może kończyć się skierowaniem aktu oskarżenia wobec winnych (świadomego lub nieświadomego) przyczynienia się do śmierci pracowników.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki