Ruszył proces w sprawie śmierci Kamilka z Częstochowy
Męka dzieciaka trwała latami. Ostatni akord miał miejsce w marcu 2023 r. Dawid B. zamknął Kamilka w kabinie prysznica. Tam oblewał wrzątkiem, bił, a na koniec rzucił 8-latkiem na piec. Chłopiec doznał potwornych obrażeń. Przez 35 dni walczył o życie w szpitalu, ale 3 kwietnia jego serduszko przestało bić. Dawid B. jest oskarżony o zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem. Matka Kamila Magdalena B. odpowiada za pomoc w zabójstwie ze szczególnym okrucieństwem. Na ławie oskarżonych są jeszcze Anna J. i Wojciech J. - ciocia i wujek chłopczyka. Odpowiadają za nieudzielenie pomocy Kamilowi.
W sądzie był Artur Topól, ojciec chłopca. - Kamil żyłby do dzisiaj, gdyby pozostawał pod moją opieką. Chcę dla nich jak najwyższej kary. Dla niego i dla byłej żony dożywocie - mówił przed rozprawą ze łzami w oczach ojciec Kamilka, Artur Topól.
To on przerwał cierpienia syna, zawiadomił pogotowie ratunkowe, gdy przyszedł w odwiedziny i zobaczył, jak wygląda Kamilek. - Był w tragicznym stanie. Był cały poparzony, ręce, nogi połamane, bardzo cierpiał, płakał. Na rękach go wynosiłem do karetki. Powiedział mi tylko, że "Dawid mu to zrobił" - dodawał ojciec.
Ojciec bardzo chciał zostać w procesie oskarżycielem posiłkowym. Jednakże sąd się na to nie zgodził. Jako "zwykły" świadek będzie mógł uczestniczyć w procesie, ale dopiero po złożeniu zeznań. Artur Topól był bardzo rozżalony na tę decyzję. - Wyrzucają mnie z sali jak śmiecia, a jak Kamil potrzebował pomocy to nikogo nie było. Tak nie powinno być. Wszyscy przeciwko mnie - komentował zupełnie załamany ojciec.
Oskarżycielką posiłkową jest za to przyrodnia siostra Kamilka, Magdalena Mazurek (31 l.). - Kamilek byłby teraz już po komunii św. Szedłby do czwartej klasy. Muszę mieć siłę, by jeszcze raz to wszystko przeżyć. Dla Kamilka i dla jego braciszka Fabiana - powiedziała pani Magdalena. - Kamilka widziałam w lutym 2023 r. Widziałam wtedy oparzenia na rękach, oparzenia po papierosach. Głupia troszkę byłam. Zaufałam jednak w tym względzie instytucjom. Myślałam, że coś z tym zrobią - wyrzucała sobie siostra.
Na proces przyjechała również Monika Horna-Cieślak, rzecznik praw dziecka. - Ta sprawa jest kluczowa. Jest ważna dla systemu ochrony dzieci w Polsce - mówiła przed startem procesu.
Ale na sali sądowej zjawiła się też publiczność. Kilka kobiet, przejętych strasznym losem Kamilka, przyjechało aż z Łodzi. W rękach miały portrety chłopca. - Przyjeżdżam na grób do Kamilka od samego początku. Odkąd się o tym dowiedziałam, bo wcześniej nie znałam ani jego, ani jego rodziny. To mną wstrząsnęło. Uważam, że nie powinno coś takiego mieć w Polsce miejsca. Dwa lata minęły od tej tragedii, w Polsce nadal umierają dzieci, a winnych od strony instytucjonalnej nie ma - tłumaczyła swój przyjazd Sylwia Cywińska.
Wczorajsza rozprawa została na wniosek stron utajniona. Nie wiadomo zatem, czy oskarżeni przyznali się do winy ani czy zdecydowali się na złożenie zeznań. Kolejne rozprawy mają odbyć się w połowie lipca.
