- Matka z Mysłowic skazana za zabójstwo dwuletniego syna Marka, którego udusiła.
- Magdalena W.-S. próbowała zrzucić winę na starszego, czteroletniego brata Marka.
- Sąd Apelacyjny w Katowicach utrzymał wyrok 15 lat więzienia.
- Dlaczego sąd nie przychylił się do wniosku prokuratury o dożywocie?
Magdalena W.-S. mieszkała wraz z partnerem i dwójką dzieci w mieszkaniu w bloku przy ul. Wielka Skotnica w Mysłowicach. Dzień zaczął się od ich kłótni. Partner miał pretensje do kobiety, że ta obudziła go zbyt późno. Potem wyszedł z mieszkania. Magdalena W.-S. około godz. 10 ściągnęła partnera do domu. Dopiero wtedy Dawid K. zauważył, że Marek nie oddycha, zaczął reanimację i zadzwonił po pomoc.
Wcześniej Magdalena S.-W. nie zadzwoniła na pogotowie, choć rozmawiała przez telefon z wieloma ludźmi. Był 17 maja 2022 r.Kobieta została aresztowana pod zarzutem morderstwa. Od samego początku nie przyznawała się do winy. Za śmierć Marka próbowała obciążyć jego starszego brata Wiktora, dziś 6-latka.
Zdaniem Magdaleny W.-S. obaj jej synowie bawili się razem w mieszkaniu. Podczas zabawy Wiktor miał zamknąć młodszego Marka w pudle wersalki. I chłopiec udusił się przytrzaśnięty wiekiem. Jak przekonuje Magdalena W.-S. ona wówczas spała, a Wiktor miał jej o tym sam powiedzieć dopiero, gdy się zbudziła z drzemki.
We wtorek (9 września) w Sądzie Apelacyjnym w Katowicach zapadł prawomocny wyrok na matkę Marusia. - Sąd postanowił utrzymać wyrok wcześniejszej instancji w mocy. Doszło do zabójstwa, oskarżona dopuściła się czynu w zamiarze bezpośrednim – orzekł przewodniczący składu, sędzia Witold Mazur.
Zatem Magdalena W.-S. musi spędzić za kratami 15 lat, w praktyce czeka ją jeszcze około 13 lat odsiadki, bo od maja 2022 r. jest tymczasowo aresztowana, a okres ten został zaliczony w poczet kary.
Przypomnijmy, że od wyroku odwołali się zarówno obrońca Magdaleny W.-S., mecenas Grzegorz Skraburski, który twierdził, że sąd pierwszej instancji nieprawidłowo rozpoznał sprawę i nie ustalił faktów, jak i prokuratura. Śledczy zgadzali się z wyrokiem sądu, ale chcieli, by matka została skazana na dożywocie.
- Obie apelacje nie zasługują na uwzględnienie – powiedział w uzasadnieniu przewodniczący składu. Ustalenia sądu pierwszej instancji są prawidłowe. Ocena dowodów osobowych jest spójna, a dowody medyczne uzupełniają się z zeznaniami. 17 maja 2022 r. oskarżona dopuściła się zabójstwa małoletniego Marka K.
Wówczas w mieszkaniu były tylko dzieci Wiktor i Marek, żaden że świadków nie mógł zrekonstruować przyczyn i przebiegu zdarzenia. Był poranek. W oparciu o dane z telefonii komórkowej i częściowych wyjaśnień oskarżonej wynika, że konkubent Damian K. rano opuścił mieszkanie i poszedł do pracy.
Około godz. 8 zaczyna się aktywność telefoniczna oskarżonej, która dzwoniła do różnych osób i informowała o konieczności skontaktowania się ze swoim konkubentem. Nikomu nie podała przyczyn, dla której musi skontaktować się z konkubentem. Wykonała szereg połączeń, rozmawiała ok. 17 minut i żadnej osobie nie podała powodów, dlaczego chce, żeby konkubent wrócił do domu.
– uzasadniał werdykt sędzia.
Dopiero o godz. 10:28 konkubent wrócił do domu i stwierdził, że syn Marek K. nie oddycha. On uruchomił działania zmierzające do uratowania życia pokrzywdzonego, zadzwonił na 112, a po około 10 minutach przybyli ratownicy medyczni. Próbował też ratować syna sam. Lekarz medycyny sądowej stwierdził zgon. Wstępną przyczyną była sepsa albo gwałtowne uduszenie.
Oskarżona nie podała wówczas powodów, w jakich okolicznościach stracił życie syn, nikomu, ani konkubentowi, ani ratownikom, ani policji. Dopiero 26 maja, kiedy był eksperyment procesowy, wtedy oskarżona zaczęła mówić, że to wypadek, że podczas zabawy chłopaków starszy brat przytrzasnął wiekiem tapczanu młodszego.
– uzasadniał werdykt sędzia.
Wersja o nieszczęśliwym wypadku nie została jednak uznana za wiarygodną. Zadecydowały o tym opinie biegłych.
Sąd nie dał wiary w jej wyjaśnienia, oparł się na dokumentacji medycznej i opiniach biegłych. Bezpośrednią przyczyną zgonu było gwałtowne uduszenie na skutek zatkania ust i nosa, co doprowadziło do zgonu. Biegła wykluczyła, by był to wypadek, dowody nie wskazują, by starszy brat przyczynił się do śmierci, a całość tych obrażeń powstała w mechanizmie zatkania otworów oddechowych. Nie mogły powstać w wyniku zamknięcia wieka tapczanu, nie mógł też starszy brat udusić młodszego używając swych rąk.
– stwierdził Witold Mazur.
Sąd odniósł się także do motywu zbrodni. - Pobudki są związane z portretem psychologicznym i zdrowiem psychicznym oskarżonej. Jej słaby rozwój umysłowy, zaburzenia adaptacyjne, deficyty funkcjonowania emocjonalnego, brak jej zdolności do samokontroli. Oskarżona popada w zdenerwowanie, a uczucie złości i zmęczenie wychowywaniem dzieci, przyczyniło się do sytuacji nerwowej – uzasadniał sędzia i dodał, że matka Marka K. wyładowała się w ten sposób, że udusiła dziecko. Jej działania były nieadekwatne do sytuacji, a lęk przed odpowiedzialnością, spowodował, że przerzucała sprawstwo na drugiego syna.
Zdaniem sądu kara 15 lat jest odpowiednia do przestępstwa, stopnia winy i szkodliwości społecznej. Sędziowie wzięli pod uwagę, że kobieta jeszcze nie była karana. - Kara ma działać zapobiegawczo i stanowić nauczkę na przyszłość. Sąd rozważał karę 25 lat pozbawienia wolności, a uznał, że była by tka kara zbyt surowa – zakończył sędzia Witold Mazur.
Wyrok jest prawomocny, ale stronom przysługuje jeszcze kasacja. Na razie nie wiadomo, czy z tej możliwości skorzystają tak obrońca Magdaleny S.-W., jak i Prokuratura Okręgowa w Katowicach.