metan

i

Autor: Andrzej Bęben

Metan – wróg górników, codzienność polskich kopalń głębinowych

2022-04-20 14:40

80 proc. polskich pokładów węgla kamiennego wydobywa się z zasobów zaliczanych do metanowych. Jest bezbarwny i bezwonny. Ten gaz wypiera tlen. Gdy jego stężenie w powietrzu wynosi od 5 do 15 proc., metan jest niczym dynamit. Ma jeszcze większą siłę eksplozji, gdy połączy się z pyłem węglowym.

Eksplodując, powoduje wzrost temperatury od 1875 st. C (w przestrzeni otwartej) do 2650 st. C (w miejscach zamkniętych). Najsilniejszy wybuch ma miejsce przy 9-proc. stężeniu w powietrzu. Jeśli stężenie przekroczyło 15 proc. i nie doszło do eksplozji (może ją spowodować nawet otarcie skały o skałę), to taka mieszanka jest łatwopalna. Metan wówczas nie eksploduje, ale spala się, powodując wzrost temperatury do 2000 st. C. Gdy stężenie gazu wynosi do 5 proc., to w zetknięciu ze źródłem termicznym… wypala się spokojnie. Gdy metanomierze wskazują od 1 do 2-proc. stężenia metanu w powietrzu, wyłączają one automatycznie wszystkie urządzenie elektryczne pracujące w zagrożonym miejscu i wycofuje się ludzi z zagrożonych wyrobisk. Usuwanie metanu jest jedną z najdroższych pozycji w kosztach funkcjonowania kopalni, w której pokłady metanowe rozciągają się na głębokości od 600 do 1200 m. Gdy wydobycie surowców prowadzone jest głębiej, zagrożenie metanowe maleje.

W naszych kopalniach węgla kamiennego obowiązuje kategoryzacja zagrożenia metanowego. Mamy cztery takie kategorie. Poza nielicznymi wyjątkami (np. KWK „Bogdanka”) wszystkie kopalnie prowadzą wydobycie w III lub IV kategorii zagrożenie metanowego. Podstawową techniką odmetanowania wyrobisk i chodników jest przewietrzanie za pomocą tzw. lutniociągów. Nie zawsze jednak da się zneutralizować „cichego zabójcę”. Tak było w „Pniówku”. Przyczyny katastrofy poznamy za co najmniej kilka miesięcy. Do jednej z największych katastrof górniczych spowodowanych wybuchem metanu doszło 21 listopada 2006 r. w KWK „Halemba” (Ruda Śląska). Zginęło wówczas 23 górników...

Metan to z jednej strony zagrożenie dla górników, zwiększone koszty funkcjonowania zakładów górniczych, a z drugiej – niewykorzystane paliwo. Przypominacie sobie euforię związaną z gazem łupkowym, którego miało być tyle, że miało go „wystarczyć na 300 lat”. Z rewolucji nic nie wyszło, ale gaz łupkowy to prawie to samo, co kopalniany metan. W Górnośląskim Zagłębiu Węglowym tzw. potencjał zasobowy metanu określa się na ok. 230-250 mld m sześc., w tym ok. 170 mld m sześc. to zasoby bilansowe, wydobywalne. Tyle miano wydobywać gazu łupkowego, gdyby rewolucja łupkowa osiągnęła zamierzone cele. Dotarcie do metanu jest kilkakrotnie tańsze niż do gazu zgromadzonego w łupkach. Można go wydobywać jak gaz łupkowy, przez wypłukiwanie wodą z pokładów węgla (hydroszczelinowanie). Technicznie jest to możliwe.

Przy eksploatacji węgla kamiennego na zewnątrz uwalnianych jest co roku ok. 800 mln m sześc. metanu, z czego 170 mln jest przechwytywanych w przykopalnianych instalacjach. Kopalnie JSW SA, warto wiedzieć, ponad 30 proc. zapotrzebowania na energię pokrywają z metanu. W klimatycznej polityce Unii Europejskiej metan nie jest jeszcze na indeksie, ale jest już na celowniku. Ten gaz jest 28 razy bardziej „cieplarniany” od słynnego dwutlenku węgla. Jeśli wprowadzi opłaty emisyjne na metan, to polskie górnictwo węgla kamiennego zakończy znacznie wcześniej działalność niż to teraz zakłada się, czyli grubo przed 2049 r. Całkiem możliwe, że gdyby takie obciążenia wprowadzono np. w 2023 r., to kopalnie trzeba byłoby zamknąć jeszcze w tej dekadzie. W takiej sytuacji metan przestałby być „cichym wrogiem” polskich górników.

Sonda
Czy kopalnie na Śląsku powinny być zamykane?

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki