Defilada Wojska Polskiego - widziana przez obserwatora

i

Autor: Andrzej Bęben A na dachu hotelu Katowice snajperzy, na wszelki wypadek

Mieszkańcy Katowic idą na wojnę z miastem. Chodzi o defiladę

2019-08-30 7:25

Jak informuje Dziennik Zachodni powołując się na Onet.pl grupa mieszkańców Katowic chce złożyć pozew zbiorowy przeciwko miastu. A to dlatego, że przy okazji defilady z 15 sierpnia odholowano ich samochody, co naraziło właścicieli pojazdów na koszty. Mieszkańcy uważają, że parkingi z czasową możliwością pozostawienia samochodu były źle oznaczone, ale miasto nie ma sobie nic do zarzucenia.

Przypomnijmy, że w związku z defilada kierowcy musieli się liczyć ze sporymi utrudnieniami. Nie mogli poruszać się głównymi arteriami miasta, jednocześnie musieli uważać, by nie pozostawić pojazdu w miejscu, które zostało wyłączone z możliwości parkowania. Nie można było zostawić auta wzdłuż trasy przemarszu jednostki. Dlatego też kilkadziesiąt pojazdów zostało odholowanych, na koszt kierowców oczywiście, z bezpłatnego parkingu sprzed Superjednostki. Mieszkańcy są wściekli i zapowiadają, że złożą pozew zbiorowy przeciwko miastu. Powód?

– W dniu defilady, w czwartek, byłam u znajomego w Superjednostce. Z balkonu zobaczyłam, że parking jest prawie pusty. Ostatnie cztery auta były właśnie ładowane na lawetę. Niestety nie było tam już mojego auta. Młody pan policjant powiedział tylko, że taki był rozkaz i wyjaśnił, gdzie mogę odebrać samochód i ile będzie to kosztować – opisuje w rozmowie z Onetem Agnieszka Roguska, która swoje auto pozostawiła kilka dni temu przed defiladą. 

Kobieta musiała ponieść koszty związane z odholowaniem auta w wysokości 554 złotych, by móc je odzyskać. Takich osób, jak pani Agnieszka jest więcej, dlatego wyciągają najcięższe działa i planują złożenie pozwu zbiorowego przeciwko miastu. Kobieta twierdzi, że parking nie znajduje się w sąsiedztwie trasy, którą przeszła defilada. Stwierdza również, że miasto nie zadbało o prawidłowe oznakowanie miejsc, gdzie nie można było zostawić pojazdu. Jako przykład pani Agnieszka podaje, iż w trakcie rozmowy na komisariacie otrzymała informację o ustnym zapewnieniu od Miejskiego Zarządu Ulic i Mostów, że znak zakazu był ustawiony 8 sierpnia. Świadkowie twierdzą, że to nieprawda.

Miasto uważa, że ma czyste ręce

Rzecznik UM w Katowicach Ewa Lipka uważa, że miasto dołożyło wszelkich starań, by teren był odpowiednio oznaczony na kilka dni przed 15 sierpnia.

- Od 6 sierpnia na terenie parkingu stały znaki (zakaz zatrzymywania się i postoju) – dla dat 14 i 15 sierpnia, z informacją o możliwym odholowaniu pojazdów - mówi Lipka.

I dodaje, że została przeprowadzona akcja informacyjna, mająca na celu powiadomienie mieszkańców o zmianach w organizacji ruchu. Jak podkreśliła, każdy mieszkaniec ma prawo do pozwu, ale zakłada, że sąd przyzna rację miastu. W podobnym tonie wypowiada się Maciej Bajerski, rzecznik policji w Katowicach który zaznacza, że samochody "zostały odholowane zgodnie z prawem", a na parkingu co najmniej tydzień przed wydarzeniem pojawił się "zakaz zatrzymywania się z tabliczką T24, mówiącą o tym, że w przypadku niezastosowania się do tego znaku, pojazd będzie odholowany na koszt właściciela". 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki