W sobotę, 12 czerwca, Arena Gliwice gościła uczestników wydarzenia Runmageddon Silesia. Ekstremalny bieg z przeszkodami cieszy się ogromną popularnością i przyciąga fanów z całej Polski - nie inaczej było w tym przypadku. "Bardzo nas cieszy, że wracamy do Areny Gliwice. Nieprzerwanie od 3 lat organizujemy tu wspaniałe eventy, które są bardzo atrakcyjne zarówno dla Runmageddończyków z całej Polski jak i mieszkańców Śląska", mówił przed startem Adam Ryszczyk, dyrektor eventu. W tym roku mali i duzi fani ekstremalnego sportu mogli spróbować swoich sił w 5 formułach. Dzieci w wieku 4-11 lat wzięły udział w Runmageddonie KIDS. W odpowiednio dobranych grupach wiekowych pokonali 1-kilometrową trasę z 10 przeszkodami. Młodzież od 12 do 15 roku życia sprawdziła swoją siłę i charakter, mierząc się z trasą 2 kilometrów, na której stanęło 15 przeszkód. Osoby, które ukończyły 16 lat mogły zmierzyć się, z najchętniej wybieraną przez Runmageddończyków, formułą: Rekrutem. Ich zadaniem było przebiegnięcie 6 kilometrów naszpikowanych 30 przeszkodami. Ci, którzy chcieli spróbować smaku ekstremalnego wyzwania, ale nie czuli się na siłach przebiec Rekruta, mogli wystartować w formule INTRO, na dystansie 3 kilometrów, najeżonym 15 przeszkodami. Na koniec dnia uczestnicy mogli wziąć udział w biegach rodzinnych – Runmageddon Family po raz kolejny w Arenie Gliwice połączył pokolenia.
Zobaczcie poniżej zdjęcia!
Runmageddon lubi przełamywać opory i zachęcać do startu tych, którzy nieco się obawiają. Specjalnie dla takich osób została stworzona seria „Pomocnych Dłoni”. Każda osoba, która zapisała się na Rekruta o godzinie 10:30 mogła liczyć na wsparcie doświadczonych Runmageddończyków, którzy wzięli za rękę albo i na ręce i podnosili, albo przytrzymywali przy przeszkodzie. "Start z Pomocnymi Dłońmi Runmageddonu jest świetną, sportową przygodą, która w pamięć zapada na całe lata", zachęcali organizatorzy. - Dzięki serii „Pomocnych Dłoni” odważyłam się pokonać Runmageddon - mówiła Kamila z Konina. - i jestem szczęśliwa, że to zrobiłam. Było odjazdowo. W momentach, gdy było strasznie, dzięki chłopakom z Pomocnej Dłoni robiło się śmiesznie. Razem pokonaliśmy wszystkie przeszkody i teraz jestem gotowa na to, by sama stanąć na starcie, bo jak to się mówi „nie taki diabeł straszny, jak go malują”.