Pchnął auto ze śpiącą Anetą do stawu. Potem zapalił tam znicz kupiony za jej pieniądze

2024-02-02 6:00

On był w niej zakochany po uszy, ona raczej traktowała go jak kumpla, ale zgodziła się na spotkanie tylko we dwoje w ustronnym miejscu nad stawem w małym Roszkowie pod Raciborzem. Ta randka-nie randka skończyła się tragedią. Aneta H.-M. (+34 l.) utopiła się w swym samochodzie, gdy auto zjechało ze stromego brzegu.

Wszytko to wyglądało na wypadek, ale tak naprawdę kobieta została zamordowana. Trzeba było drobiazgowego śledztwa, by przedstawić Andrzejowi J. zarzuty zabójstwa.

Aneta i jej zabójca przyjechali nad staw w Roszkowie renaultem thalia. Ona mieszkała w oddalonym o jakieś 20 kilometrów Skrbeńsku. On z kolei jest z sąsiednich Gołkowic. Był weekend. Pogodna noc z 10 na 11 lipca 2021 r. Zatrzymali się samochodem nad brzegiem stawu i zaczęli imprezować. Alkoholu nie brakowało. Potem Aneta zasnęła w aucie, zmęczona i zamroczona wypitymi trunkami.

To nie był wypadek. Aneta została zamordowana

Mijały miesiące i Andrzej J. chyba uwierzył, że udało mu się przechytrzyć wszystkich.

A tymczasem 17 stycznia zapukała do niego policja. Mężczyzna został wyprowadzony w kajdankach. Potem usłyszał zarzut zabójstwa pani Anety i trafił do aresztu na trzy miesiące. - Spowodował wjazd samochodu, ze znajdującą się wewnątrz pojazdu pokrzywdzoną, będącą w stanie nietrzeźwości (2,4 promila alkoholu we krwi), do zbiornika wodnego i spowodował jej zgon - informuje prokurator Karina Spruś z Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.

Niespełna rok wcześniej prokuratura wznowiła śledztwo. Jednym z powodów było to, że Andrzej J. posługiwał się kartą bankomatową należącą do Anety już po jej śmierci. Wspomniany znicz kupił właśnie za jej pieniądze... Ponadto biegli zajmujący się tym przypadkiem stwierdzili, że przedstawiona przez niego wersja zdarzeń po prostu nie mogła się wydarzyć.

W środku nocy Andrzej J. podniósł alarm.

Błagał o ratunek dla jego znajomej, która wraz z autem wpadła do wody. Strażacy po kilku godzinach akcji wydobyli z głębokości ok. 5 metrów samochód z ciałem pani Anety. - Spaliśmy w wozie, gdy nagle zjechał do stawu. Ja zdołałem otworzyć drzwi i się wydostać, ale nie dałem rady wyciągnąć Anety - przekonywał przemoczony do suchej nitki Andrzej J.

Kobieta został pochowana na cmentarzu w Gołkowicach. Andrzej J. natomiast udawał załamanego śmiercią przyjaciółki. Odwiedził ponownie staw w Roszkowie. Zapalił tam znicz. Dwa miesiące później to jego trzeba było ratować z tego samego stawu. Wjechał do niego autem. Był pijany. Gryzło go sumienie? A może jednak był to ciąg dalszy jego gry, bo o tym, że zamierza skończyć jak Aneta, napisał zawczasu w internecie.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki