Tragiczny pożar bloku przy ul. Morcinka w Chorzowie! Jedna osoba nie żyje, pięć w szpitalu
W nocy z piątku na sobotę w jednym z bloków przy ulicy Gustawa Morcinka w Chorzowie doszło do tragicznego pożaru. Ogień pojawił się w mieszkaniu na trzecim piętrze pięciokondygnacyjnego budynku. W wyniku zdarzenia zginęła jedna osoba, a pięć trafiło do szpitala. Łącznie ewakuowano 17 lokatorów. Zgłoszenie o pożarze wpłynęło do Państwowej Straży Pożarnej krótko przed godziną 1:00. Według relacji starszego brygadiera Adama Naśka, zastępcy komendanta miejskiego PSP w Chorzowie, już w trakcie przyjmowania zgłoszenia w budynku panowało silne zadymienie.
Jedna kobieta wyskoczyła z okna, ale przeżyła. Druga osoba z płonącego mieszkania zginęła
Zanim na miejsce dotarły pierwsze zastępy, z mieszkania objętego ogniem wyskoczyła kobieta. Została ona przewieziona przez zespół ratownictwa medycznego do szpitala. Podczas przeszukiwania budynku strażacy natrafili na zwęglone ciało jednej z osób.
ZOBACZ TEŻ: Koszmarne zniszczenia po pożarze w Ząbkach. "Szybko do mieszkań nie wrócą"
W akcji ratowniczo-gaśniczej brało udział sześć zastępów straży pożarnej. Ogień udało się opanować, a działania dogaszające zakończono około godziny 5:35. Spośród 17 ewakuowanych osób pięć trafiło do szpitala z powodu obrażeń lub podtrucia dymem. Na ten moment nie ustalono, co było źródłem ognia. Policja i biegli z zakresu pożarnictwa będą prowadzić szczegółowe postępowanie wyjaśniające.
Ponad miesiąc temu wybuchł pożar w Ząbkach. Tragedia w Chorzowie przypomniała o dramacie pod Warszawą
Niedawno było głośno o innym pożarze bloku mieszkalnego. W podwarszawskich Ząbkach na szczęście nikt nie zginął, ale skala zniszczeń była dużo większa. Czterokondygnacyjne bloki z poddaszami na osiedlu tuż pod Warszawą płonęły jak pochodnie. Pożar pojawił się po godzinie 19:30 3 lipca i rozprzestrzeniał się błyskawicznie. Chociaż nikt nie zginął i nikt nie został poważnie ranny, to dramat związany z utratą dachu nad głową i dorobku życia ma wielką skalę. W budynku było 200 mieszkań zamieszkiwanych przez około 500 osób. Dziesiątki lokali na ostatniej kondygnacji przestały istnieć. A te poniżej są też zniszczone - przez ogień albo wodę laną podczas akcji gaśniczej.