Kominiarka

i

Autor: archiwum se.pl

Rabował banki z granatem w dłoni. Niedługo stanie przed sądem

2019-10-08 17:38

„Kto kradnie, używając przemocy wobec osoby lub grożąc natychmiastowym jej użyciem albo doprowadzając człowieka do stanu nieprzytomności lub bezbronności, podlega karze pozbawienia wolności od lat 2 do 12”. Taka kara grozi Waldemarowi K. za popełnienie dziewięciu przestępstw z tego paragrafu. Akt oskarżenia jest już w Sądzie Okręgowym w Częstochowie.

Skierowała go (8 października) Prokuratura Okręgowa w Gliwicach. Oskarżony specjalizował się w rabowaniu banków w iście filmowym stylu. Działał od 2008 r. do lutego 2019 r. Zaczął od napadu w Dąbrowie Górniczej, skąd zrabował nieco ponad 20 tys zł. Skończył wpadką w Rybniku. Tam z banku chciał wyjść z 600 tys. zł. Usiłował sterroryzować personel atrapą granatu. Napad się nie powiódł, tak jak poprzednie, bo personel uruchomił tzw. cichy alarm powiadamiający bezpośrednio policję. Akcja była szybka, 37-latek został obezwładniony i jego kariera przestępcza, przynajmniej na tym etapie, dobiegła końca. Waldemar K. miał na koncie napady na banki w: Dąbrowie Górnicze (2 razy), Nysie, Raciborzu, Bytomiu, Częstochowie, Bielsku-Białej, Katowicach. Najwięcej złupił w Częstochowie – 10 października 2013 r. – 322 968 zł oraz 850 euro.

„Mechanizm popełniania przestępstw sprowadzał się do tego, że podejrzany zapoznawał się z zasadami funkcjonowania placówek bankowych, słownictwem, sposobami przechowywania środków pieniężnych na terenie oddziałów, a dodatkowo na „napad” stylizował się i przebierał, nie chcąc być rozpoznanym. W tym celu używał, peruk, czapek, szalików, okularów przeciwsłonecznych. Akcesoriów tych nie wyrzucał po napadzie, a przynajmniej ich część została znaleziona w wynajmowanym przez oskarżonego garażu zlokalizowanego w Tychach. Z reguły też zabezpieczał się zakładając na ręce rękawiczki. W trakcie zdarzeń miał ze sobą atrapy broni i granatów, które służyły mu do wymuszenia na pracownikach banku, a czasami i klientach, wydania środków finansowych” – wyjaśnia w komunikacie prokurator Joanna Smorczewska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach. Ciekawostką w tej sprawie jest również to, że Waldemar K. na początku śledztwa przyznał się do winy, a później „zmienił swoją postawę procesową”, czyli uważa się za niewinnego.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki